Dziesiąty na liście najbogatszych ludzi świata i najbogatszy Kanadyjczyk miliarderem stał się dwa lata temu, gdy odziedziczył fortunę po ojcu, Kennecie. Jednego dnia z prezesa korporacji z niewysoką pensją stał się jej właścicielem.
Czy już wtedy David Thomson myślał o stworzeniu największej na świecie agencji informacyjnej? Dziś wiemy, że ma otwartą drogę do przejęcia brytyjskiej Reuters Group. W ubiegłym miesiącu władze Kanady, USA i Unii zgodziły się na transakcję. Zaaprobowali ją też udziałowcy Reutersa. Thomson Corp., której zeszłoroczne przychody wyniosły 12 mld dol., zapłaci za Reutersa 17 mld dol., a z połączenia z Thomson Corporation powstanie Thomson Reuters, największa agencja informacji finansowych i prawnych na świecie, do której będzie należało 34 proc. rynku. Stworzy to ogromną konkurencję dla pioniera tego rynku, amerykańskiego Bloomberga, zwłaszcza przy dostarczaniu informacji na nowojorską Wall Street.
Dzisiejsza Thomson Corporation to nowoczesna korporacja informacyjna specjalizująca się w dostarczaniu serwisów finansowych i prawnych dla rynków finansowych. Jeszcze kilka lat temu zarabiała na publikacji podręczników, była wydawcą dzienników i czasopism. Z gazetowego biznesu Thomsona pozostały tylko „The Globe” i „Mail”, których Thomson zapewne będzie musiał się pozbyć, chociaż nie ukrywa, że „gazety papierowe” darzy specjalnym sentymentem.
Thomson Corporation jest firmą rodzinną, która powstała w małej miejscowości Timmins w kanadyjskim stanie Ontario w roku 1934. Założył ją Roy Thomson, dziadek obecnego prezesa. Po jego śmierci rodzinny biznes przejął ojciec Davida Kenneth, który doprowadził korporację do rozkwitu i wymyślił jej dzisiejszą strukturę. Ciężko zapracował na pozycję najbogatszego Kanadyjczyka. Zdołał również wywindować się na dziewiąte miejsce na światowej liście najbogatszych „Forbesa”. Kiedy umarł, podzielił majątek i zostawił kilku miliarderów. David odziedziczył najwięcej.
Wolą dziadka było także, aby właśnie David został prezesem korporacji. Nie chciał, by zarządzał nią ktoś z zewnątrz. Tym bardziej że rodzina ma w niej 70 proc. udziałów. „Thomsonowie, którzy urodzili się po moim synu Kenie, nawet gdyby tego bardzo chcieli, nie będą mieli możliwości pozbycia się odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą rodzinna firma” – napisał w testamencie dziadek obecnego prezesa.