Ocieplenie ponad wszystko

- Wydatki na walkę z ociepleniem muszą wzrosnąć do 2 proc. PKB. Bezrobotni budowlańcy mogą być na przykład zatrudnieni przy termoizolacji budynków - odmalowuje swoją wizję Lord Nicholas Stern, były wiceprezes Banku Światowego

Publikacja: 12.12.2008 02:53

Lord Nicholas Stern

Lord Nicholas Stern

Foto: Archiwum

[b]Jest pan autorem raportu na temat kosztów, jakie poniesie światowa gospodarka z powodu zmian klimatu. Twierdzi pan, że wystarczy poświęcić 1 proc. globalnego PKB, by zapobiec katastrofie. Czy rzeczywiście tylko tyle?[/b]

- Konsekwencje i szybkość zmian klimatu są coraz bardziej niepokojące. Rzeczywiście szacowałem, że zatrzymanie ocieplenia klimatu na bezpiecznym poziomie będzie kosztowało ok. 1 proc. PKB. Ale teraz uważam, że powinniśmy podjąć mocniejsze działania. Do 2050 roku potrzebne jest obniżenie emisje gazów cieplarnianych o połowę w stosunku do 1990 r. A to oznaczałoby, że wydatki na inwestycje w ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i dostosowanie do zmian klimatu muszą wzrosnąć do ok. 2 proc. PKB. Nadal jest to niewiele w porównaniu do konsekwencji, jakie powodują anomalie pogodowe.

[b]Ale światowy rozwój gospodarczy wyhamowuje. Jeżeli przyjął pan w swoich obliczeniach jakąś kwotę potrzebną do powstrzymania zmian, będzie ona teraz stanowić jeszcze większą część globalnego PKB.[/b]

- Wręcz przeciwnie. W czasach kryzysu zmniejsza się na produkcja, wykorzystanie surowców, a więc także emisja gazów. Jednak przekładanie działań na rzecz ochrony klimatu ze względu na sytuację gospodarczą, byłoby nieszczęśliwym błędem. To właśnie okres recesji jest najlepszym czasem na wprowadzanie zmian. Wtedy jest po prostu najtaniej.

Bezrobotni budowlańcy mogą być na przykład zatrudnieni przy termoizolacji budynków. To również dobry moment, aby przestawić przemysł motoryzacyjny na niskoemisyjne technologie. Wszystkie te działania mogą być fundamentem wzrostu gospodarczego w późniejszym czasie. I to nie wzrostu, za którym stoi spekulacyjna bańka na rynku nieruchomości czy internetu, ale zrównoważonego wzrostu opartego na rozwoju niskoemisyjnej gospodarki.

[b]Lub pojawieniu się bańki spekulacyjnej na rynku energii odnawialnej.[/b]

- W krótkim okresie będzie presja na źródła odnawialne, bo coraz więcej ludzi jest nimi zainteresowana. Ale tu mamy do czynienia z perspektywą długoterminową. Inwestycje w odnawialne źródła energii będą trwały dziesięciolecia. Okazja, by na nich zarobić nie zniknie nagle.

[b]Jak pan ocenia rezultat dotychczasowych rozmów w Poznaniu.[/b]

- W Poznaniu stała się rzecz bardzo istotna – rozpoczęły się formalne negocjacje. Przedstawiciele państw zgodzili się nareszcie pracować nad tekstem przyszłego traktatu, który zostanie uchwalony w Kopenhadze. Taki rezultat może się wydawać czymś nieciekawym, ale jest naprawdę niezwykle ważny.

[b]Poznań jest zatem przełomem?[/b]

- To może za mocne słowo. Przełom ma miejsce gdzie indziej. To zmiana nastawienia, rosnące zrozumienie dla kwestii ochrony klimatu na całym świecie. Swoje plany redukcji CO2 przedstawiły niedawno Indie, RPA czy Brazylia. To są kraje, które nie mają do tego formalnych zobowiązań wynikających z Protokołu z Kioto, jak np. UE. Mimo to podejmują się działań. Takie plany mają już wszystkie największe kraje rozwijające się. Zrozumiały, że mają rolę do spełnienia w tym procesie.

[b]Skoro kolejne kraje same z siebie narzucają sobie działania proklimatyczne, po co nam jeszcze międzynarodowe porozumienie? [/b]

- To co robią poszczególne kraje trzeba traktować raczej jako uznanie istnienia problemu globalnego ocieplenia. Dopiero porozumienie międzynarodowe będzie stanowić zobowiązanie do walki z tym zjawiskiem. Istnienie takiego porozumienia ośmieli wszystkich do podjęcia bardziej zdecydowanych działań. Teraz wszyscy oglądają się na siebie, boją się wyjść przed szereg, żeby nie stracić. Porozumienie wprowadzi również mechanizmy wzajemnej pomocy.

Polska jest krajem uzależnionym energetycznie od węgla. Unia powinna jej pomóc w znalezieniu innych źródeł energii lub w rozwoju technologii czystego węgla. Jednak taka pomoc jest potrzebna i powinna być zagwarantowana w szerszej, światowej skali.

[ramka]Lord Nicholas Stern był głównym ekonomistą i wiceprezesem Banku Światowego. Jako doradca ekonomiczny rządu brytyjskiego przygotował raport o skutkach globalnego ocieplenia dla światowej gospodarki. Liczący 700 stron dokument – nazwany przez prasę raportem Sterna – ukazał się w październiku 2006 r. Wywołując ogromną burzę i zacięte dyskusje.

Stern stwierdza w nim że ocieplenie klimatu moźe skutkować zmniejszeniem światowego PKB o jedną piątą. Sugeruje też, że rynek sam z siebie nie jest w stanie dać zadowalającej odpowiedzi na wyzwania związane ze zmianami klimatycznymi.[/ramka]

[b]Jest pan autorem raportu na temat kosztów, jakie poniesie światowa gospodarka z powodu zmian klimatu. Twierdzi pan, że wystarczy poświęcić 1 proc. globalnego PKB, by zapobiec katastrofie. Czy rzeczywiście tylko tyle?[/b]

- Konsekwencje i szybkość zmian klimatu są coraz bardziej niepokojące. Rzeczywiście szacowałem, że zatrzymanie ocieplenia klimatu na bezpiecznym poziomie będzie kosztowało ok. 1 proc. PKB. Ale teraz uważam, że powinniśmy podjąć mocniejsze działania. Do 2050 roku potrzebne jest obniżenie emisje gazów cieplarnianych o połowę w stosunku do 1990 r. A to oznaczałoby, że wydatki na inwestycje w ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i dostosowanie do zmian klimatu muszą wzrosnąć do ok. 2 proc. PKB. Nadal jest to niewiele w porównaniu do konsekwencji, jakie powodują anomalie pogodowe.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację