Polscy drobni przedsiębiorcy robią to niechętnie, wolą polegać na własnym wyczuciu. Również nie wszystkie duże przedsiębiorstwa korzystają z usług doradczych, choć tu sytuacja dość szybko zmienia się na korzyść. Władza publiczna też rzadko współpracuje z think-tankami, co w wielu krajach jest standardem, choćby w sprawach strategicznych.
Rzecz nie polega na stosowaniu rozwiązań rekomendowanych przez doradców, ale raczej na świadomości skutków podejmowania różnych decyzji. Ponadto już sama dyskusja z doradcami, stawianie problemów z różnych punktów widzenia umożliwiają podejmowanie bardziej przemyślanych decyzji.
Wzmożony popyt na usługi doradcze pojawia się w momentach zagrożeń. Jest to powszechne, bowiem zagrożony podmiot szuka pomocy. Niekiedy na pomoc doradców jest za późno, ale na ogół dobrze się na niej wychodzi. Skuteczność pomocy zależy, rzecz jasna, od rzetelności czy profesjonalizmu doradcy, ale i od wyobraźni podmiotu w kłopocie.
Wzorcowa sytuacja mogłaby sprowadzać się do stałych kontaktów z doradcami o charakterze profilaktycznym. Dobry doradca powinien przedstawiać z dużym wyprzedzeniem różne scenariusze, z katastroficznymi włącznie.
Kryzys – finansowy i gospodarczy – który ogarnia cały świat i przysparza wielu kłopotów praktycznie wszystkim, zwiększa zapotrzebowanie na usługi doradców. Przedsiębiorstwa są w stanie poradzić sobie z usługami doradczymi. W gorszej sytuacji znajdują się władze publiczne, zwłaszcza rząd, i to nie tylko w naszym kraju. W Polsce nie ukształtował się model szerszego wykorzystywania think-tanków do prac nad strategiami lub scenariuszami rozwojowymi czy do znajdowania wyjścia z sytuacji kryzysowych. Urzędnicy nie mają odpowiednich kompetencji potrzebnych w obliczu kryzysu, dlatego zewnętrzny potencjał intelektualny może okazać się bardzo pomocny.