Unia Europejska wydaje zdecydowanie za mało pieniędzy z budżetu na walkę z kryzysem gospodarczym – ocenia Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
– Nawet administracja amerykańska robi tylko połowę tego, co trzeba. A Europa nie wydaje na walkę z kryzysem nawet połowy tego co Stany – podkreślał amerykański profesor w czasie konferencji w Brukseli. Według niego najlepszą receptą na przezwyciężenie obecnych trudności jest potężny pakiet fiskalny. Po dobre rady każe sięgać aż do Johna Keynesa, który stworzył teoretyczne podwaliny wyjścia z wielkiego kryzysu lat 30. ubiegłego wieku. – To najlepszy przewodnik po tym, co się dziś dzieje – uważa noblista. Za zły model uznaje działania Japonii, która pozostawała w głębokim kryzysie przez całe lata 90. Jak zauważył, niektórzy błędnie sądzą, że rząd japoński wygrał w końcu walkę z kryzysem, bo postawił na nogi sektor bankowy. Jednak statystyki wyraźnie pokazują, że ożywienie było tam napędzane eksportem do Chin. – Dziś mamy jednak do czynienia z kryzysem światowym, musielibyśmy sobie więc znaleźć inną planetę do odbioru naszego eksportu – zauważa Krugman.
Według niego obecny kryzys polega na niechęci do inwestowania. Pieniądze mają i banki, i gospodarstwa domowe, ale nikt nie chce ich wydawać.
Istnieją trzy opcje radzenia sobie z kryzysem, gdy nie działa już polityka stóp procentowych. Jedna to kupowanie wielkich ilości papierów skarbowych oraz komercyjnych papierów dłużnych przez bank centralny. Robi to Fed, ale ocenia się, że wpływ takiego działania na ożywienie inwestycyjne nie jest duży. Druga możliwość to wzmacnianie banków. Ale nie ma pewności, czy to je zachęci do inwestycji. Wreszcie trzecia, zdaniem Krugmana jedyna pewna, to bezpośrednie wspieranie gospodarki przez budżet. Tyle że znacznie większymi pieniędzmi, niż robią to obecnie Unia Europejska czy nawet USA.