Do niedawna jeszcze osoba oskarżana o korupcję musiała liczyć się ze społecznym ostracyzmem – wyrzuceniem poza krąg osób predysponowanych do pełnienia funkcji publicznych. Dziś społeczeństwo jest świadome, że publiczne wysuwane oskarżenia niekoniecznie muszą się potwierdzić.
Wydaje się, że niejednokrotnie publiczne oskarżenia wysuwane są na wyrost, bez uprzedniego posiadania materiału dowodowego, z którego by to wynikało. Później toczą się trwające latami postępowania, w wyniku których dochodzi albo do ich umorzenia, albo wniesienia aktu oskarżenia, lecz nieprowadzącego do skazania.
Przyczyn tego stanu można upatrywać nie tylko w pochopności publicznie formułowanych oskarżeń.
Przepisy karne sformułowane są w sposób nadmiernie ogólny (jak np. „działania na szkodę spółki” – art. 585 k. s. h.).
Osoby uważające się za poszkodowane często wybierają donos do prokuratury jako sposób zadośćuczynienia własnym krzywdom. Prokuratorzy nie dysponują często wiedzą ani niezbędnym doświadczeniem w zakresie działalności gospodarczej. Biegli, z których korzysta prokuratura, nie zawsze mają odpowiednie kwalifikacje do oceny zagadnienia. To wszystko prowadzi do wszczynania postępowań, które później trwają latami.