[b]"Rz":[/b] Do szczytu klimatycznego w Kopenhadze, gdzie ma być zawarte porozumienie zastępujące protokół z Kioto, zostały dwa miesiące. Czy są szanse na osiągnięcie porozumienia?
[b]Edward Miliband:[/b] Tak. Jest to co prawda bardzo, bardzo trudne, bo nigdy jak dotąd nie udało się zatrzymać wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Nie osiągnął tego protokół z Kioto. Ale końcowa data dla negocjacji nowego porozumienia skupiła uwagę państw. Japonia zwiększyła swoje cele redukcji emisji gazów cieplarnianych, Chiny wystąpiły na forum ONZ, zapewniając, że wezmą udział w porozumieniu w Kopenhadze, w Stanach Zjednoczonych przedstawiono nową propozycję prawną dla Kongresu. To dobry moment, by wykorzystać polityczną wolę.
[b]Są głosy, że kolejny protokół ma szansę zostać wynegocjowany rok później w Meksyku.[/b]
Jako polityk mogę powiedzieć, że przekładanie decyzji niekoniecznie przynosi lepsze rozwiązania. Porozumienie klimatyczne negocjujemy dwa lata, przekładanie to niedobra decyzja. Oczywiście potrzebujemy więcej części do ułożenia tych puzzli, ale jest to wciąż możliwe do osiągnięcia. To zbyt skomplikowane, by wypracować porozumienie w Kopenhadze o trzeciej nad ranem ostatniego dnia, bo nie będzie ono wtedy dobrze przygotowane i nie przyniesie efektów.
[b]Jedną ze spornych kwestii jest pomoc dla państw najbardziej narażonych na zmiany klimatu – tzw. fundusz adaptacyjny. Komisja Europejska chce przeznaczyć na ten cel nawet do 15 mld euro rocznie, skąd wziąć te pieniądze?[/b]