[b]Rz: Czy pana zdaniem można już zapomnieć o spowolnieniu w gospodarce?[/b]
Należy się raczej obawiać jego drugiej fali, bo pierwszy okres, który był na świecie wspomagany środkami budżetowymi, przeminął. I pytanie, czy w budżecie amerykańskim czy niemieckim pojawią się środki na kolejne poprawianie płynności systemu finansowego. Ten rok będzie trudnym sprawdzianem – czy gospodarka światowa odzyska impet, czy dostanie zadyszki.
[b]A my? Kryzysu nie będzie?[/b]
Na szczęście polska gospodarka jest różnorodna i oparta o popyt krajowy. Możemy więc dość optymistycznie myśleć o bieżącym roku. Ale jeśli np. Grecja popadnie w większe tarapaty, należy się spodziewać osłabienia złotego i podwyższenia kosztów zaciągania długu. Emisje, które minister finansów zrobił na rynkach międzynarodowych w obligacjach denominowanych w euro, dały bardzo dobry efekt. I pożyczanie pieniędzy za granicą do budżetu jest w tej chwili potrzebne. Bo najgorzej byłoby, gdyby budżet ostro konkurował o pieniądz na rynku krajowym.
[b]Pokusiłby się pan dziś o nową prognozę wzrostu gospodarczego na ten rok?[/b]