Po trzecie z tych pierwszych powodów spadek konsumpcji w Europie zagraża naszemu przemysłowi w znacznie ograniczonym stopniu. Po czwarte, dziś polski eksport może korzystać ze słabego złotego, bo jesteśmy poza strefą euro. Po piąte, mamy menedżerów, którzy wykorzystali spowolnienie gospodarki do bolesnego przycięcia kosztów. Po szóste, wyniki finansowe największych polskich spółek giełdowych pokazują, że ten rok naprawdę powinien być niezły i szybciej powrócimy do zysków sprzed kryzysu z 2008 roku, niż oczekiwali analitycy. Po siódme, giełdowa awangarda polskiej gospodarki jest wciąż mało zadłużona w bankach i jeśli koniunktura się jeszcze bardziej poprawi, może szybko zwiększać inwestycje. Po ósme, spada stopa bezrobocia. I wreszcie po dziewiąte, pył wulkaniczny spowoduje, że część Polaków wakacyjne nadwyżki wyda w kraju. Po dziesiąte, nikt nie przeszkadza gospodarce, bo polityka całe szczęście wciąż jest ważniejsza.