Kto zyska na gazowej umowie gazowej

- Nadzieje na gaz z łupków, gwarantowany import przez gazoport i ostra krytyka polityczna spowodowały, że umowa z Rosją nie będzie wydłużona - pisze Agnieszka Łakoma

Publikacja: 15.10.2010 03:59

Polska wycofała się z planu wydłużenia o 15 lat okresu dostaw gazu rosyjskiego i Gazprom nie musi już gwarantować, że do 2045 r. będzie słał swój gaz tranzytem przez nasz kraj do Niemiec. Informacje o zmianie polskiego stanowiska pojawiły się na finiszu ostatnich uzgodnień, w osiem miesięcy po parafowaniu nowego porozumienia dostaw gazu rosyjskiego do Polski, zakładającego ich wydłużenie o 15 lat, czyli do 2037 r., i w pięć miesięcy po zatwierdzeniu tych uzgodnień przez rząd.

Powstaje pytanie, co się przez te miesiące zmieniło. Odpowiedź jest prosta – zmieniły, polskie założenia i podejście do gazowej umowy. Na początku – w zeszłym roku i w tym – już po parafowaniu porozumienia, padały argumenty ze strony rządowej i jej przedstawiciela – wicepremiera Waldemara Pawlaka, że chodzi o kompleksowe rozwiązanie spornych kwestii, a jednocześnie o zagwarantowanie pewnych dostaw gazu z Rosji. Tyle tylko, że to nie sam Pawlak zdecydował o tym, ale korzystał z instrukcji negocjacyjnej zatwierdzonej przez premiera Donalda Tuska. Można spierać się o to, kto pierwszy zaproponował, by kontrakt przedłużyć o 15 lat: resort Waldemara Pawlaka czy szefowie PGNiG, ale to nie ma znaczenia wobec faktu, że taki kierunek rozmów z Rosjanami zyskał aprobatę. Aprobatę zyskały też ustalenia z końca stycznia, skoro Rada Ministrów – wprawdzie w trybie obiegowym, niespotykanym przy tak ważnych dokumentach – ale jednak zaakceptowała porozumienie gazowe z Rosją. Chodziło nie tylko o wydłużenie, ale i zwiększenie dostaw (z ok. 8 do ponad 10 mld m sześc. rocznie), co natychmiast wywołało ostrą krytykę opozycji politycznej i części ekspertów. Krytyka nie ustała i coraz głośniej podnoszono kwestię uzależnienia Polski od rosyjskiego gazu na ponad ćwierć wieku. Kontrargumenty, że dostawy mogą być nawet o 15 proc. mniejsze od ustalonych, na niewiele się zdały.

Oskarżenia o uzależnienie od Rosji nasiliły się, gdy coraz więcej pojawiało się informacji o zainteresowaniu amerykańskich i nie tylko firm poszukiwaniami gazu z łupków skalnych w Polsce. Wprawdzie na razie ich działania nie wyszły poza zdobycie koncesji i przygotowania planu badań sejsmicznych i harmonogramu pierwszych odwiertów, ale rozbudziły wielkie nadzieje. Tym bardziej że dane o możliwych zasobach gazu w łupkach są „oszałamiające” – sięgają ponad 3 bln m sześc., podczas gdy Polska zużywa rocznie ok. 13,5 – 14 mld m sześc. I choć eksperci wskazują, że potrzeba trzech – czterech lat tylko na określenie, czy te zasoby w ogóle kwalifikują się do wydobycia, to jednak nadzieje na gaz z łupków są ogromne.

Bardziej realny argument za tym, by nie zwiększać w dłuższej perspektywie dostaw z Rosji, to budowa gazoportu. Przez terminal w Świnoujściu Polska będzie mogła sprowadzać gaz od dowolnego producenta, i to w znaczących ilościach – do 7,5 mld m sześc. rocznie.

Zatwierdzona przez rząd nowa umowa gazowa dawała faktycznie lepszą pozycję stronie rosyjskiej, bo to Gazprom miał wieloletniego stałego odbiorcę i nie musiał obawiać się wysokich stawek za tranzyt gazu przez nasz kraj. Jednocześnie rosyjski potentat nie poczynił żadnych ustępstw, gdy chodzi o cenę. Ale część ekspertów przypominała, że niestety to Polska występuje w roli petenta, bo potrzebuje dodatkowego gazu, a poza Gazpromem nikt nie może go dostarczyć.

Gazprom i tak ma zapewnione wieloletnie umowy z kluczowymi klientami w Europie – EON, GDF Suez czy ENI. A poza tym interesuje się rynkiem chińskim, który nabiera szczególnego znaczenia dla rosyjskiej polityki energetycznej.

Poważniejsze konsekwencje dla Gazpromu mają zapisy w umowie odnoszące się do rurociągu jamalskiego, którym koncern przesyła gaz do Niemiec. Nadzór nad gazociągiem ma przejąć spółka Gaz-System. KE chce, by podlegał on prawu unijnemu, a więc mógł być wykorzystywany nie tylko przez jego właścicieli (Gazprom i PGNiG), ale też inne firmy (według tzw. zasady TPA – dostępu stron trzecich). Według części ekspertów polsko-rosyjska umowa gazowa to swoisty test dla możliwości Brukseli wprowadzenia jednolitych zasad korzystania z infrastruktury gazowej w Unii. Jeżeli uda się skłonić Gazprom do przyjęcia zasady TPA wobec gazociągu jamalskiego, będzie to możliwe też w innych krajach.

Polska wycofała się z planu wydłużenia o 15 lat okresu dostaw gazu rosyjskiego i Gazprom nie musi już gwarantować, że do 2045 r. będzie słał swój gaz tranzytem przez nasz kraj do Niemiec. Informacje o zmianie polskiego stanowiska pojawiły się na finiszu ostatnich uzgodnień, w osiem miesięcy po parafowaniu nowego porozumienia dostaw gazu rosyjskiego do Polski, zakładającego ich wydłużenie o 15 lat, czyli do 2037 r., i w pięć miesięcy po zatwierdzeniu tych uzgodnień przez rząd.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację