Agencja Rezerw Materiałowych nie miała ostatnio dobrej prasy. Pojawiały się zarzuty, że robi zakupy nie takie jak trzeba, że nie przygotowała zapasów na wypadek pandemii...
Agencja Rezerw Materiałowych w przestrzeni medialnej przez długi czas nie istniała. Była schowana przed oczami opinii publicznej. To dlatego, że leży na przecięciu interesów czy też obszarów zadaniowych czterech ministerstw. Jest część paliwowa nadzorowana dziś przez ministra klimatu, wcześniej przez ministra energii. Część związana z zapasami żywności leży w obszarze ministra rolnictwa. Rezerwy medyczne to obszar ministra zdrowia. No i jest jeszcze obszar, który leży na przecięciu kilku działów, to rezerwy techniczne, różnego rodzaju maszyny, mosty, tory kolejowe, sprzęt ciężki, agregaty prądotwórcze, chłodnie... To wszystko trochę podlega pod gospodarkę, trochę pod infrastrukturę, trochę pod MON. W momencie wybuchu pandemii chyba nikt na świecie nie był do tego przygotowany. Były, również w naszych magazynach, zapasy środków ochrony, życie pokazało jednak, że zanim uruchomiono łańcuchy dostaw, import towarów czy produkcję krajową, bardzo szybko te zapasy zostały zużyte.
Tymczasem ARM na samym początku pandemii sprzedała za granicę cześć zapasów środków ochronnych. I trafiliście na pierwsze strony gazet.
To było kompletne nieporozumienie. Agencja działa w oparciu o rządowy program rezerw strategicznych. Tam zapisane jest jakie rezerwy mamy utrzymywać. Utrzymywać, to znaczy dbać również o to, żeby te rezerwy miały odpowiednią datę ważności, były zdatne do użycia. Wśród tych rezerw są też maski przeciwchemiczne, przeciwgazowe. W 2019 r. okazało się jednak, że aby przedłużyć żywot tych produktów do 2021 r. trzeba opłacić drogie badania certyfikacyjne. W tej sytuacji zapadła decyzja o zakupie nowych masek, które nie wymagają tych badań. Stare maski mogliśmy przekazać komuś do dyspozycji, ale przekazywanie sprzętu, który straci przydatność do użycia to nie jest dobry pomysł. Mogliśmy więc te maski zutylizować. Udało się je jednak w części sprzedać. To była najbardziej efektywna droga, bo Agencja jeszcze trochę na tym zarobiła. Powtarzam, to był sprzęt po utracie ważności, nieprzydatny do walki z koronawirusem. I prawdopodobnie nikt nie zauważyłby tej sprzedaży, gdyby niefortunnie nie zbiegła się ona z wybuchem pandemii.
Kupowaliście węgiel. Za to też wam się dostało, bo na hałdach zalegają ogromne zapasy węgla, więc tak naprawdę działanie ARM jest ukrytą dotacją do górnictwa.