Wszyscy pamiętamy, jak jeszcze do niedawna rekomendacja zakupu polskiej waluty była wiodącym pomysłem inwestycyjnym zagranicznych banków. Również krajowe instytucje finansowe przyzwyczaiły nas do myślenia o złotym w kategoriach waluty wręcz skazanej na znaczną aprecjację. Ostatnie miesiące przyniosły mocne rozczarowanie. Złoty pozostał „słaby", oscylując wokół psychologicznego poziomu 4 złotych za euro. Czy nadal uprawnione jest oczekiwanie istotnej aprecjacji złotego? Czy może wszyscy w swoich analizach przeoczyliśmy istotną determinantę kursu złotego?
Pewnych wskazówek można szukać w niedoskonałościach statystyk GUS i NBP. Od pewnego czasu optymistyczne statystyki GUS dotyczące bilansu handlowego nie znajdują potwierdzenia w lustrzanych statystykach niemieckich sugerujących znacznie gorsze saldo wymiany handlowej dla polskiej gospodarki. Dodatkowo Narodowy Bank Polski ciągle nie rozwikłał zagadki wynoszącego obecnie prawie 3,5 proc. PKB tajemniczego „salda błędów i opuszczeń". Robocze hipotezy ekspertów NBP (np. M. Gronickiego) wskazują, że znaczną część tego salda należałoby wręcz dopisać do deficytu handlowego. Wówczas relacja "prawdziwego" (łącznie z saldem błędów i opuszczeń) deficytu na rachunku obrotów bieżących do PKB wyniosłaby 7 proc. Przypomnijmy, że poziom 5 proc. deficytu uznawany jest przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy jako niemożliwy do utrzymania bez znaczącej deprecjacji waluty.
Wraz z – naszym zdaniem nieuniknioną – rewizją danych o bilansie płatniczym należałoby również zweryfikować pogląd co do samego sposobu funkcjonowania polskiej gospodarki. Okazuje się, że polskiej gospodarce daleko do modelu azjatyckiego – zbyt dużo konsumujemy, za mało oszczędzamy, a eksport, choć imponujący, jest zbyt importochłonny. Polski wzrost PKB i wychodzenie ze spowolnienia okupione były mimo wszystko zbyt szybkim, nieprzystającym do globalnego pokryzysowego krajobrazu ożywieniem importu i szybkim wzrostem deficytu na rachunku obrotów bieżących. Taki poziom deficytu na rachunku obrotów bieżących może systematycznie oddziaływać w stronę pogarszania atrakcyjności polskiej waluty.
Bez zainteresowania ze strony kapitału spekulacyjnego kurs złotego może więc powracać do równowagi generowanej przez realne przepływy pieniężne – równowagi, co z perspektywy historycznej okazuje się mocno rozczarowujące, nieodbiegającej znacząco od obecnych poziomów kursu.