Unia po prostu nie zawraca sobie głowy przyglądaniem się rolnikom, którzy w ogóle nie sprzedają swoich produktów – twierdzi Krystyna Naszkowska we wtorkowym komentarzu „Gazety Wyborczej" do poniedziałkowego artykułu „Rzeczpospolitej" „Rolnicy mają wyższe zyski". Cieszy nas, że „Wyborczą" zainteresowały nasze informacje o wzroście dochodów rolników. Szkoda tylko, że w komentarzu do nich znalazło aż się tyle pomyłek.  „Europejskie badania obejmują tylko 750 tys. gospodarstw na ok. 1,8 mln istniejących w Polsce (z czego 1,6 mln bierze dopłaty)"– podaje „GW", nie powołując się zresztą na żadne źródła takich danych. Tymczasem dopłaty bezpośrednie pobiera tak naprawdę 1,4 mln rolników (dane z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa). Zaś ogólna liczba gospodarstw to 1,6 mln, a nie 1,8 mln.

Trudno też zgodzić się z tezą, że wzrost dochodów rolniczych odnotowany przez FADN to kiepski pretekst do zreformowania systemu rolniczych emerytur (KRUS). Koronny argument „Wyborczej"  jest taki, że  FADN obejmuje tylko 750 tys. gospodarstw. Nic bardziej mylnego. Dane o dochodach powinny być zbierane właśnie z gospodarstw produkujących na rynek, a nie ze sztucznie utrzymywanej liczby pobierających dopłaty unijne albo  ubezpieczonych w KRUS. Nawet zdaniem ministra rolnictwa  Marka Sawickiego mamy nie więcej niż 700 tys. prawdziwych rolników. Jego szacunki oparte są na danych o zwrocie akcyzy za paliwo rolnicze.

„Kiedy wreszcie przestaniemy gadać o reformie KRUS, to może zauważymy, że prawdziwym problemem naszego rolnictwa jest jego rozwarstwienie (...) i wysokie koszty produkcji żywności, – podsumowuje Naszkowska.  Skąd pani redaktor zaczerpnęła z kolei dane o wysokich kosztach produkcji żywności w Polsce? Nasza żywność jest tania i konkurencyjna m.in. dlatego, że mamy póki co tanią siłę roboczą. Nie zreformujemy struktury rolnictwa bez ruszenia KRUS, bo ten system zachęca do utrzymywania nierynkowych gospodarstw opartych na dopłatach unijnych i subwencjach z budżetu.