Dlatego francuskie zabiegi, by ograniczyć wydobycie gazu niekonwencjonalnego ze względu na wciąż wątpliwe ryzyko ekologiczne, wywołują tylko uśmiech zadowolenia w centrali koncernu w Moskwie.

Musimy być więc w 100 proc. gotowi na trwały sojusz antyłupkowy w Unii i skutecznie mu przeciwdziałać na poziomie politycznym. Jeśli skala zasobów gazu się potwierdzi, będzie to pierwsza od dziesięcioleci szansa na zmniejszenie uzależniania się od dostaw z Rosji. Dotychczasowa pajęczyna interesów państw, koncernów, polityków i biznesmenów może więc ulec istotnemu osłabieniu. Dlatego wschodni partnerzy będą walczyć wszelkimi możliwymi sposobami, by wzmocnić w świadomości opinii publicznej, a tym samym w decydentach w UE, wątpliwości związane z gazem niekonwencjonalnym. W interesie polskiej racji stanu jest więc pilnowanie tej rewolucyjnej szansy na każdym etapie.

Rocznie na gaz z Rosji wydajemy ponad 3  mld dol., płacąc zapewne ok. 350 dol. za 1000 m3. Można sobie tylko wyobrazić, jak bardzo poprawiłby się nam bilans handlowy, gdyby kwoty te istotnie spadły. W USA ceny gazu, dzięki przemysłowemu uruchomieniu wydobycia z łupków, obniżyły się ze 140 dol. w 2008 r. do 93 dol. w 2010.

Jest więc o co walczyć, prawda?

Zresztą, nie chodzi tu tylko o Polskę. Spore złoża gazu niekonwencjonalnego może mieć też Ukraina.