Kształt oferty dostosowujemy do zapotrzebowania banków, zatem to one decydują m.in. o cenie polisy. Banki podlegają jednak różnym regulacjom, jak np. MIFID, które zobowiązują je do informowania m.in. o wysokości opłat, badania i sugerowania najlepszych rozwiązań etc. To plus dla klientów. Ubezpieczycielom jest na rękę współ- pracować z bankami, bo zwiększa się możliwość dotarcia do większej liczby klientów.
Jednym z nich są ubezpieczenia grupowe. Kiedy uda się odebrać palmę pierwszeństwa PZU?
Dwa lata temu przestaliśmy uczestniczyć w wojnie cenowej m.in. z PZU i wycofaliśmy się z grupowych ubezpieczeń na życie, które okazały się dla nas nierentowne. Obecnie intensywnie pracujemy nad korporacyjnymi programami emerytalnymi oraz programami inwestycyjno-ubezpieczeniowymi. W Skandynawii standardem jest, że pracodawca daje jako bonus fundusz emerytalny, u nas wciąż brakuje nie tylko dobrej woli, ale też zachęt w postaci ulg podatkowych. Jeszcze do niedawna tylko 8 proc. dużych firm w Polsce, zatrudniających ponad 2 tys. osób, oferowało pracownicze programy emerytalne czy inne podobne produkty. Jest więc wiele firm, które, gdyby chciały, mogłyby zapewnić podobne benefity pracownikom.
Ale tak jak pan mówi – najpierw muszą chcieć...
To dobry sposób motywowania i zachowania lojalności pracownika, więc myślę, że to kwestia dosłownie kilku lat. W pierwszej kolejności fundusze oszczędnościowe zaczną proponować swoim pracownikom duże przedsiębiorstwa. Na początku te zatrudniające tzw. białe kołnierzyki. To osoby z zarobkami często wielokrotnie wyższymi od średniej krajowej, mające za sobą kilka lat pracy na rynkach zagranicznych, które będą bardziej aktywnie poszukiwać możliwości odkładania na emeryturę. Wierzę, że produkty inwestycyjno-ubezpieczeniowe i emerytalne staną się na rynku oczywistością, a nie jedynie wyróżnikiem firmy.
Poprawiliście wyniki, ale wciąż macie straty.