Trzeba dziś stosować się do kilku prostych zasad. Po pierwsze, zdawać sobie sprawę, że wszystkie kraje są pod czujnym i nieufnym okiem uczestników rynku. Wiadomo, że światowe finanse są w stanie wzburzenia, więc nic dziwnego, że nikt nie ma już ochoty nikomu wierzyć na słowo, a złe emocje przeważają nad dobrymi. Nie wystarczy mówić: „obniżenie nam ratingu to bzdura". Powiedział tak Barack Obama, komentując pół roku temu perspektywę obniżenia przez agencję S&P wiarygodności kredytowej USA. I teoretycznie miał rację, bo przecież dopóki rządzący w Waszyngtonie dysponują maszynami do druku dolarów (które cały świat bez wahania akceptuje jako zapłatę) i druku obligacji (które przerażeni inwestorzy też gotowi są w każdej ilości kupić), rząd amerykański po prostu nie może zbankrutować. Ale emocje okazały się silniejsze od zdrowego rozsądku, więc rating USA został obniżony.
Po drugie, trzeba wiedzieć, że jeśli ma się nadmierne długi, trudno przekonać uczestników rynku, iż nawet najbardziej radykalne działania oszczędnościowe wystarczą do zażegnania problemu. Mario Monti przekonuje, że Włochy są zdeterminowane, by oszczędzać i bez najmniejszego poślizgu spłacać długi. Robi to w profesjonalny i budzący szacunek sposób. Ale wystarczy najmniejsze załamanie nastrojów, by wiara we Włochy pryskała, a rating spadał.
Po trzecie, trzeba pamiętać, że w takiej sytuacji nie ma też pola manewru dla polityki budżetowej. Nicolas Sarkozy może prężyć muskuły, powtarzając jak mantrę, że Francja jest potęgą gospodarczą i równym partnerem Niemiec. Ale kiedy Niemcy mają 1 proc. PKB deficytu budżetowego, a Francja 6 proc., uczestnicy rynków po prostu w to nie wierzą. I rating spada.
Po czwarte, niezbędne jest przekonanie rynków o trwałości działań oszczędnościowych. Viktor Orban wskazuje na ograniczenie skali deficytu, ale że wszyscy wiedzą, iż zrobił to za pomocą jednorazowych sztuczek, Węgry mają rating śmieciowy.
Po piąte, nie wolno zapominać i o tym, że agencje ratingowe interesują się nie tylko stanem budżetu, ale także tym, co się kryje w sektorze bankowym. Austria może się pochwalić niezłą dyscypliną budżetową, ale jej banki poszalały sobie za granicą, więc o przyszłe problemy nietrudno. Rating w dół.