Władze Lubina najwyraźniej uznały, że mają już wystarczająco dużo pieniędzy na wszystkie powierzone im zadania i mogą sobie pozwolić sobie na zakup akcji KGHM.

Dzięki KGHM, który ma siedzibę właśnie w Lubinie, jest to jedna z najbogatszych gmin w Polsce. Do samorządowej kasy wpływa nie tylko część podatku od zysku przedsiębiorstwa, ale przede wszystkim od dochodów mieszkańców. A dzięki wysokim płacom w KGHM średnia zarobków w Lubinie również należy do najwyższych w Polsce. Doskonale rozumiem więc obawy władz Lubina wobec planów wprowadzenia podatku od wydobycia miedzi. Tyle tylko, że nowa danina wpływów do gminnej kasy nie zmieni, bo podatek nie będzie kosztem, więc dochody z CIT i PIT pozostaną takie same.

Dlatego władze miasta, walcząc o zablokowanie podatku miedziowego, używają innego argumentu. W ich opinii danina wydrenuje koncern z gotówki, nie będzie więc mógł on inwestować w lubińskie kopalnie, które za kilka lat upadną, co będzie katastrofą dla regionu. To tłumaczenie pełne jest hipokryzji. Po pierwsze, KGHM już teraz ma poważne plany zakupów złóż i spółek wydobywczych w innych krajach i na to ma iść lwia część jego wydatków inwestycyjnych. Po drugie, władze miasta nie protestowały, kiedy związki zawodowe w KGHM żądały wysokich podwyżek. Zarząd spółki zawsze tłumaczył, że nie może spełnić żądań, bo potrzebuje pieniędzy na  inwestycje. No, ale przecież po podwyżkach wynagrodzeń gminna kasa miała większe wpływy z PIT, więc kto by w tej sytuacji myślał o jakichś tam inwestycjach KGHM...