Najbardziej zaskoczyły chyba dane dotyczące Francji, której gospodarka się nie zmniejszyła, mimo takich oczekiwań. Dla nas oczywiście najważniejsze są informacje z Niemiec, naszego największego partnera gospodarczego, gdzie z kolei spadek PKB był nieco mniejszy od prognoz.
Czy to znaczy, że analitycy jak zwykle przesadzili z czarnymi prognozami dotyczącymi kryzysu? Niestety, jest jeszcze za wcześnie, aby twierdząco odpowiedzieć na to pytanie. Trzeba pamiętać, że żadne z problemów leżących u podstaw kryzysu nie zostały rozwiązane. Nad rynkami unosi się widmo bankructwa Grecji, coraz głośniej mówi się, że następna w kolejce będzie Portugalia, nie widać poprawy stanu gospodarki Włoch i Hiszpanii. Narastającego latami kryzysu zadłużenia nie da się szybko rozwiązać nawet bardzo radykalnymi programami oszczędnościowymi.
Efekty podwyżek podatków i obniżania wydatków publicznych gospodarki krajów eurolandu odczują dopiero w tym roku. A na pewno nie będzie to bodziec pobudzający wzrost ich PKB. Przewidywany wzrost bezrobocia, spadek konsumpcji i inwestycji oraz ograniczenia w finansowaniu przez banki, mogą mocno dać się wszystkim we znaki. Dlatego mimo obecnej odwilży na rynkach i lepszych odczytów wskaźników koniunktury trzeba będzie długo poczekać na pozytywne efekty podejmowanych przez rządy działań.