Jaka jest pana strategia na te trudne dla światowego lotnictwa czasy?
Będziemy się starali rosnąć tak jak rynek. Cały czas będziemy inwestować w naszą ofertę. Nie możemy sobie pozwolić, by nawet w tych najtrudniejszych czasach nie mieć nowych, oszczędnych samolotów. Musimy jednak sobie zdawać sprawę z tego, że jest nieustanna presja na przychody. Z tego powodu musimy cały czas obniżać koszty. Każda wydana korona, każde euro musi zarabiać. I zamierzam w tym roku przyspieszyć niektóre z działań. Najpilniejsze to cięcie kosztów oraz zwiększenie wydajności pracowników – to główne punkty programu 4Excellence, który wprowadzamy. W latach 2012 – 2013 chcemy obniżyć koszty o ponad miliard koron. Niestety, z tego powodu muszę ciąć zatrudnienie, głównie w administracji – w tym roku o 300 osób.
Czyli SAS ma nowego szefa, ale polityka cięć pozostaje ta sama?
Nie do końca. Stawiam nacisk na rozwój linii, nowe połączenia, ale i zwiększenie wydajności tego, co mamy. Musimy jednak się liczyć z rzeczywistością. Na rynku jest mnóstwo ofert, podczas gdy paliwa są niesłychanie drogie. Nie mam więc innego wyjścia, jak nieustannie przyglądać się kosztom. W tym rzeczywiście mam politykę taką samą jak mój poprzednik.
Gdzie widzi pan rynki, na których SAS może się rozwijać?