Reklama
Rozwiń

Pomysł na łupkowy Polkomtel, czyli polityka kontra biznes

Nie da się w łupkach powtórzyć fenomenu sprzedaży Polkomtelu. Politycy powinni dać firmom działać samodzielnie

Publikacja: 17.03.2012 02:26

Pomysł na łupkowy Polkomtel, czyli polityka kontra biznes

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

W kuluarach gabinetów polityków coraz częściej mówi się o możliwym powołaniu nowej łupkowej firmy, ba – nawet narodowego koncernu. Miałby to być operator wydobywający cenny błękitny surowiec, w którego powołanie ponoć mają się zaangażować spółki KGHM, Tauron, PKN Orlen, Polska Grupa Energetyczna oraz Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.

Ten wehikuł, za którym kolęduje ponoć jeden z byłych ministrów skarbu, kształtem przypominać ma telekomunikacyjny Polkomtel. Tę spółkę pieniędzmi państwowych firm do życia powołano w 1995 roku, a sprzedano ją w ubiegłym roku Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi za ponad 15 mld zł. Nieoficjalnie mówią o tym projekcie wszyscy, oficjalnie – wypowiedzieć nie chce się nikt.

Ta metoda na krajowe łupki jest jednak mocno nietrafiona już z samego założenia. Sukcesu sprzedaży Polkomtelu się nie powtórzyć, bo po co pozbywać się naszego surowcowego dziedzictwa. Istnieją też uzasadnione obawy, kto takim molochem miałby zarządzać, i czemu prezesem miałby być polityk. Kto ma zasiąść w radzie nadzorczej i ile zarabiać, a w końcu – ile tworzyć dyrektorskich stołków.

Idąc dalej, jak z kolei wyliczyć wartość obecnych koncesji poszukiwawczych. A jeśli część z nich jest gorsza, to czy firmy na nich działające powinny dostać mniejsze udziały w łupkowym koncernie?

Skoro chce się tworzyć monopolistę, to gdzie podzieje się idea zdrowej konkurencji. Przemysł i odbiorcy indywidualni liczą przecież, że gaz łupkowy obniży ceny na rynku wewnętrznym.

Czyż nie lepiej zbudować dwa mocne ośrodki surowcowe – jeden wokół PGNiG, a drugi wokół PKN Orlen. Już same charaktery szefów tych instytucji – Grażyny Piotrowskiej-Oliwy i Jacka Krawca – dają szansę na to, że wyścig ruszy i będzie emocjonujący.

Bo co jest najważniejsze w całej tej łupkowej grze o niezależność Polski. Kluczowa jest wiedza. Do 2019 r. musimy mieć po prostu pewność, czy mamy na tyle dużo surowca z pokładów skał łupkowych, by odmienił się nasz bilans energetyczny. Wówczas rozpoczną się bowiem na dobre kolejne rozmowy o ewentualnym przedłużeniu kontraktu długoterminowego z Rosją na dostawy gazu ziemnego. Zawsze to my jesteśmy w nich petentem, i to nam narzuca się poziom cen (zresztą jeden z najwyższych w Europie).

Wydobycie gazu niekonwencjonalnego na skalę przemysłową daje nam szansę na to, aby Rosjanom grzecznie podziękować za owocną długoletnią współpracę. Jeśli nie zrezygnować z całości z ich usług, to przynajmniej z części. Nagrodą jest to, co zostanie nam w kieszeni. A mogą być to nawet ponad 3 mld dol. rocznie, jakie teraz płacimy za gaz firmom ze Wschodu.

Wszelkie więc upolitycznione, a zarazem biznesowo kruche, pomysły tylko nas od tego celu oddalają.

W kuluarach gabinetów polityków coraz częściej mówi się o możliwym powołaniu nowej łupkowej firmy, ba – nawet narodowego koncernu. Miałby to być operator wydobywający cenny błękitny surowiec, w którego powołanie ponoć mają się zaangażować spółki KGHM, Tauron, PKN Orlen, Polska Grupa Energetyczna oraz Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.

Ten wehikuł, za którym kolęduje ponoć jeden z byłych ministrów skarbu, kształtem przypominać ma telekomunikacyjny Polkomtel. Tę spółkę pieniędzmi państwowych firm do życia powołano w 1995 roku, a sprzedano ją w ubiegłym roku Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi za ponad 15 mld zł. Nieoficjalnie mówią o tym projekcie wszyscy, oficjalnie – wypowiedzieć nie chce się nikt.

Opinie Ekonomiczne
Polacy oszczędzają jak nigdy dotąd. Ale dlaczego trzymają miliardy na kontach?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Opinie Ekonomiczne
Czas ucieka. UE musi znaleźć sposób na rosyjskie aktywa
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Ustawa schronowa, czyli tworzenie prawa do poprawy
Opinie Ekonomiczne
Ptak-Iglewska: USA zostawiają w biedzie swoich obywateli. To co mają dla UE?
Opinie Ekonomiczne
Bartłomiej Sawicki: Rachunki za prąd „all inclusive” albo elastyczne taryfy