Gadżety firmowe: najmodniejsze, najtańsze, jakie wybrać

Laptop w obudowie z listewek bambusowych dla wybranych, chiński długopis za 30 groszy dla przeciętnych klientów

Publikacja: 12.04.2012 01:09

Gdy dzwoni budzik, wiele osób ucisza go i znów próbuje zasnąć. Nie da się tak zrobić z zegarkiem Tocky, który w chwili pobudki zeskakuje ze stolika i, nadal hałasując, toczy się po podłodze.

Uciekający budzik to jedna z najnowszych propozycji producentów upominków reklamowych. Tylko pytanie: czy Tocky z firmowym logo będzie kojarzyć się obdarowanemu ze skutecznością działania, czy też z udrękami porannego wstawania, co szkodziłoby  wizerunkowi ofiarodawcy.

Właściwy dobór gadżetów, tak by pasowały do okoliczności i osób, dla których są przeznaczone, to jeden z warunków efektywności tej formy promowania i reklamowania firmy. Liczy się ponadto  innowacyjność i możliwie najlepszy stosunek jakości do ceny.

Koniecznie z logo

Upominki firmowe pomagają w budowie wizerunku zarówno wielkich międzynarodowych korporacji, jak i małych, nieraz kilkuosobowych firm. Dotyczy to zwłaszcza tych, które właśnie wchodzą na rynek lub chcą wypromować nowe produkty.

Jak wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Promotional Products Assocation International, 83 proc. firm rozdaje prezenty, by podziękować klientom. Upominki mają także promować nowe rodzaje działalności (53 proc. wskazań) i wzmacniać dobre relacje z partnerami biznesowymi.

10 zł

najwyżej tyle kosztuje przeciętny gadżet kupowany hurtowo

W globalnych koncernach polityka zakupu gadżetów to przygotowywana przez profesjonalistów ważna część ogólnej strategii reklamowej. Mniejsze przedsiębiorstwa korzystają zwykle z usług wyspecjalizowanych dostawców gadżetów, stanowiących odrębną kategorię agencji reklamowych. Trudnią się one także doradztwem w tej specyficznej dziedzinie.

Rynek rozszerzył się znacznie dzięki sklepom internetowym. Dzięki nim upominki z własnym logo zamawiają odległe od miast małe firmy, warsztaty wulkanizacyjne czy hurtownie owoców, które dawniej nigdy tego nie robiły.

Jeden ze znanych na świecie dostawców gadżetów oferuje w tym sezonie ekologiczną nowość, laptopa w obudowie z listewek bambusowych. Z bambusa są także myszka i klawiatura. To upominek z najwyższej półki, przeznaczony dla szczególnie ważnych partnerów. Podobnie jak np. półtorametrowy miecz samurajski z wygrawerowanymi inicjałami obdarowanego czy złote pióro najlepszej marki.

Przeciętnemu klientowi wręcza się najczęściej chiński długopis z firmowym logo za 30 – 40 gr. Bardzo popularne są także inne artykuły piśmienne, podkreślacze, notesy oraz wyroby ceramiczne, zwłaszcza kubki i filiżanki.

Nieustającym powodzeniem cieszą się smycze do noszenia kluczy i telefonów. A wśród produktów elektronicznych dominują pendrive'y o różnych formach i z najróżniejszych materiałów. Katalogi największych importerów sprowadzających do Polski gadżety liczą w sumie kilkanaście tysięcy pozycji.

– Szefowi np. rodzinnego niewielkiego przedsiębiorstwa, który gadżety zamawia sporadycznie, łatwo się w tym pogubić, zwłaszcza że polski rynek tych produktów jest bardzo rozproszony i niestabilny – przyznaje Joanna Warkocka, właścicielka warszawskiej agencji reklamowej BTL Forms.

Ryzykowne obietnice

Pod jednym względem sprawa jest jasna: niemal 100 proc. popularnych gadżetów na polskim rynku to produkty z Chin, sprowadzane przez sześć liczących się firm. Import z innych krajów i produkcja rodzima to tylko niewielkie uzupełnienie.

Klientami importerów są agencje reklamowe. Jest ich  ponad pół tysiąca. Za ich pośrednictwem gadżety trafiają do odbiorców finalnych.

Zadaniem pośredników jest m.in. opatrzenie anonimowych wcześniej produktów firmowym logo. Robią to we własnych zakładach produkcyjnych lub w specjalistycznych przedsiębiorstwach zajmujących się np. sitodrukiem, grawerowaniem laserowym czy haftowaniem.

Agencje zajmujące się gadżetami łączy tylko jedno: są to firmy niewielkie. Pod względem kwalifikacji i doświadczenia bardzo się  różnią. Część z nich to tylko sezonowe efemerydy.

– Tak było od początku wolnego rynku w Polsce. Sprzedaż gadżetów to branża otwarta, dostępna dla każdego. Powstają setki firm. Zakładają je często np. właściciele księgarń, sklepów z pamiątkami czy artykułami papierniczymi. Takie firmy  nierzadko szybko upadają – wyjaśnia Wojciech Murek, współwłaściciel firmy Double działającej na tym rynku od ponad 20 lat  i sklepu internetowego GiftShop. – Wiąże się to z niskim progiem dostępu do tego biznesu. Nie trzeba większego kapitału, wystarczą stosunkowo niewielkie, niekoniecznie własne środki. Nie jest też potrzebna specjalistyczna wiedza. Ale przy braku doświadczenia i rozsądku porażka wisi w powietrzu. Przy nieco większym kontrakcie niedotrzymanie zbyt napiętego terminu czy niewłaściwa jakość produktów kupionych po okazyjnej cenie u niesprawdzonego dostawcy oznacza przeważnie upadek małej agencji.

Jak ostrzega Wojciech Murek, niektóre agencje zajmujące się zaopatrywaniem firm w gadżety gotowe są obiecać wszystko: dostarczyć niemal każdy żądany produkt w superniskiej cenie i w dowolnie krótkim terminie. Osoby odpowiedzialne za zakupy czy reklamę w przedsiębiorstwach, podejmujące decyzje niejednokrotnie w ostatniej chwili, bez wcześniejszego rozpoznania rynku, często dają się na takie propozycje skusić. Zwłaszcza, że cena jest przeważnie atrakcyjna. Efekty bywają fatalne. Firmowe koszulki docierają na miejsce już po zakończeniu targów. A długopisy rozpadają się uczestnikom ważnej konferencji.

– Odpowiedzialny dostawca gadżetów musi umieć wytłumaczyć klientowi, że np. dany termin jest nierealny. Jednocześnie powinien zaproponować mu alternatywne rozwiązanie. Może to być dostawa innych produktów z logo – tłumaczy Wojciech Murek.

Trendy na światowym rynku gadżetów wyznaczają międzynarodowe korporacje, zamawiające produkty bezpośrednio w Chinach. Potem nowe wzory powielane są w różnych odmianach i po kilku miesiącach trafiają do katalogów polskich importerów.

Większość przedsiębiorstw działających na naszym rynku kieruje się modą wytyczaną przez potentatów, uważając, że  jest to najbezpieczniejsze. Oczywiście naśladownictwo ma granice. Niewielkiej firmy  nie stać na obdarowywanie partnerów np. ręcznie haftowanymi pantoflami.

Branża gadżetów jest bardzo czuła na zmiany w trendów we wzornictwie. Ich prawidłowa ocena i prognozowanie to warunek powodzenia w tym biznesie. Wiele zależy też od ogólnej koniunktury gospodarczej. Zakup gadżetów to jedna z pierwszych pozycji, jakie trafiają na listy kosztów przeznaczonych do cięć. Najmniej widać to w wielkich firmach, w których rozdawnictwo gadżetów jest trwałym elementem polityki promocyjnej.  W przedsiębiorstwach mniejszych z zakupu gadżetów rezygnuje się nieraz z dnia na dzień.

Modny i w dobrej cenie

Firmy chcą obecnie kupować gadżety możliwie najtaniej. To odwrócenie poprzedniej tendencji. Przez wiele lat agencje zauważały rosnące zainteresowanie klientów produktami wysokiej jakości.

– Postanowiliśmy w związku z tym nawiązać lub wzmocnić współpracę ze znanymi dostawcami markowych produktów, takimi jak niemiecki producent ceramiki i artykułów piśmiennych Senator czy firma Kozioł. Razem z nimi kreowaliśmy popyt na wyroby wysokiej klasy. Mieliśmy bardzo zachęcające rezultaty – mówi Joanna Warkocka. – Niestety, od czasu wybuchu kryzysu finansowego jakość zeszła na dalszy plan. Klienci preferują tanie produkty z ogólnodostępnych katalogów.

Oczywiście ostateczna decyzja zależy od sytuacji. Nadal zdarza się, że firma wybiera droższy długopis, którego klient będzie używał przez rok, zamiast chińskiego, wystarczającego na dwa tygodnie pisania. Bo uznaje, że jest to korzystniejsze dla jej wizerunku.

W praktyce większość przedsiębiorstw obdarowuje najważniejszych kontrahentów upominkami za 200 – 1000 zł. Są to np. jedwabne krawaty czy zegarki. Na średniej półce lokują się przedmioty za 30 – 100 zł, takie jak torby i plecaki, kurtki, polary, komplety ceramiki. Przeciętny  gadżet kosztuje poniżej 10 zł, np. czapka bejsbolówka 5 – 8 zł, smycz 4 – 6 zł (przy  ilościach hurtowych).

Relatywnie droższe są najmodniejsze gadżety, np. ekologiczne, skojarzone z elektroniką. Wielkim powodzeniem cieszy się np. sprzęt elektroniczny w drewnianych obudowach. Więcej trzeba też wydać na upominki z dużym udziałem oryginalnej myśli twórczej. Takie jak np. kolejka elektryczna przywożąca dzwoniący telefon z drugiego końca biurka.

Gdy dzwoni budzik, wiele osób ucisza go i znów próbuje zasnąć. Nie da się tak zrobić z zegarkiem Tocky, który w chwili pobudki zeskakuje ze stolika i, nadal hałasując, toczy się po podłodze.

Uciekający budzik to jedna z najnowszych propozycji producentów upominków reklamowych. Tylko pytanie: czy Tocky z firmowym logo będzie kojarzyć się obdarowanemu ze skutecznością działania, czy też z udrękami porannego wstawania, co szkodziłoby  wizerunkowi ofiarodawcy.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację