I tak sobie myślę... Stawka podatku dochodowego nie zmienia się czwarty rok, i tak ma być przez kolejne trzy lata. A to oznacza, że w ostatnim czasie wzrósł nie tylko VAT, ale i PIT. Wysoki jest też wzrost podatku inflacyjnego. Jeśli ktoś ma tę samą nominalną wysokość wynagrodzenia czwarty rok z rzędu, to jego wynagrodzenie staciło na wartości jedną dziesiątą. Taki sam ubytek czeka go w ciągu następnych czterech lat, bo w od 2009 do 2015 r. inflacja ma wzrosnąć o 20 proc. Ciekawi mnie też co z długiem, jakiego nie uwzględniamy w oficjalnych statystykach: ze zobowiązaniami emerytalnymi? Chyba jednak po zmianie wysokości składki przekazywanej do OFE znowu rośnie.
I jeszcze jedno: w 52 stronicowej Aktualizacji Programu Konwergencji nie napisał pan, ile nominalnie wynosi i ile będzie wynosił polski dług publiczny w 2015 roku. Dla mnie to ważne, bo dług to dług: trzeba go spłacić i to w złotych, euro lub dolarami, a nie w procentach. Dziś zarabiam 3 tys., jutro 5, a pojutrze może okazać się, że nic. Ale dług muszę oddać. Mogę co prawda liczyć, że w w kolejnych latach złoty będzie tracił w tempie 3 czy 4 procent rocznie jak ostatnio, ale nie wydaje mi się, by ta forma represji finansowej była powodem do zadowolenia. Nawet dla dłużnika. Łatwość zadłużania, jaką od lat demonstruje polskie państwo, niezależnie od ekipy politycznej sprawującej władzę, nakazuje ostrożność. Zamiast zdejmować licznik, wolałabym, by prof. Balcerowicz przyśrubował go jeszcze mocniej.