Narodowy Operator Sera Korycińskiego

Słowom trzeba przywracać znaczenie za pomocą ognia, bo inaczej biurokracja nas zabije

Publikacja: 03.06.2012 13:00

Narodowy Operator Sera Korycińskiego

Foto: Archiwum

Ministerstwo Gospodarki zapowiada kolejne ustawy upraszczające procedury administracyjne i opowiada o deregulacji . „Zgodnie z dyspozycją wicepremiera Waldemara Pawlaka ustawy te przygotowywane są w ministerstwie cyklicznie" – chwali szefa wiceminister  Mariusz Haładyj. To zabawne, bo prawdziwa deregulacja z natury rzeczy powinna zlikwidować potrzebę „cyklicznej deregulacji".

Ale wystarczy spojrzeć, co w tych ustawach ma być , żeby zobaczyć, że „deregulować" można bez końca. Otóż pan Haładyj zapowiada zamianę  kopii notarialnych na zwykłe i ujednolicenie formularzy,  np. zezwolenia na prowadzenie apteki czy hurtowni farmaceutycznej,   zgłoszenia rozbiórki obiektu budowlanego, czy wpisu do rejestru organizatorów turystyki i. Otóż  w świecie, gdzie słowa mają określone znaczenie, deregulacja   polega na tym, że przepis znika. Że nie trzeba zezwolenia na prowadzenie apteki  i że nie istnieje rejestr organizatorów turystyki. Uproszczenie to nie to samo co deregulacja.

Weźmy na przykład taki ser koryciński. Otóż istnieje przepis mówiący, że wolno go sprzedawać tylko w województwie podlaskim i okolicznych powiatach. Dlaczego? Bo to produkcja „marginalna, lokalna i ograniczona". Gdyby producenci chcieli sprzedawać dalej, muszą poddać się nadzorowi weterynaryjnemu. To znaczy, przepisy zakładają, że jak ktoś sprzedaje w pobliżu, to ser jest zdrowy, a jak dalej to chory.   I ja ten ser kupuje w Blue City w Warszawie nie wiedząc , że uczestniczę w łamaniu prawa i co gorsza - trując się obrzydliwie bez nadzoru weterynaryjnego.

Ministerstwo rolnictwa argumentuje, że przepisy unijne  jeszcze bardziej ograniczają  swobodę handlu. Czyli uzasadnia własny absurd  faktem, że gdzie indziej istnieje jeszcze większy absurd. Cóż,  bez podpalenia całej tej makulatury w Brukseli i Warszawie,  biurokracja zabije przedsiębiorczość i przedsiębiorców.

Na razie papierowa twórczość kwitnie w najlepsze. Ministerstwo Środowiska zapowiedziało ustawę regulującą opodatkowanie węglowodorów. Zdziwiłem się, że ochroniarze zajmują się podatkami, ale niech będzie. Ale nie chodzi tylko o podatek. Projekt ma być ogłoszony za kilka dni, ale już wiadomo, że powstanie „strategiczna spółka Narodowy Operator  Kopalin Energetycznych (NOKE) " do nadzoru  i „Fundusz Węglowodorowy (FW)", który będzie „wspierał solidarność wielopokoleniową"  inwestując   przychody z wydobycia ropy i gazu w  „edukację, szkolnictwo wyższe, naukę oraz badania i rozwój".    A ja pamiętam   jak w latach 90. trwały boje o likwidację różnych funduszy parabudżetowych.  Przetrzymały i w tym stuleciu mnożą się jak króliki.    Ciekawe ilu nowych urzędników i prezesów  pożywi się w NOKE i FW.

Bo czyim kosztem – wiadomo. W ubiegłym tygodniu brytyjski Centre of Policy Studies opublikowało analizę, pokazującą jaka jest relacja miedzy wysokością opodatkowania i skalą redystrybucji dochodów, a produktem krajowym. Okazuje się, że kraje  z małym rządem   rozwijają się o ponad 1 punkt procentowy  PKB rocznie  szybciej niż kraje z dużym rządem. Miedzy 2003 a 2012 rokiem kraje OECD, w których  wydatki i dochody finansów publicznych były poniżej 40 proc. PKB rozwijały się w tempie 3,1 proc. rocznie, zaś te gdzie przekraczały 40 proc. PKB -  w tempie 2,0 proc. Co ciekawe, wyniki  testów edukacyjnych  w krajach z małym rządem są lepsze, choć  mają mniej pieniędzy do wydania.

No to tyle na dziś, idę po ser koryciński zanim zniknie.

Ministerstwo Gospodarki zapowiada kolejne ustawy upraszczające procedury administracyjne i opowiada o deregulacji . „Zgodnie z dyspozycją wicepremiera Waldemara Pawlaka ustawy te przygotowywane są w ministerstwie cyklicznie" – chwali szefa wiceminister  Mariusz Haładyj. To zabawne, bo prawdziwa deregulacja z natury rzeczy powinna zlikwidować potrzebę „cyklicznej deregulacji".

Ale wystarczy spojrzeć, co w tych ustawach ma być , żeby zobaczyć, że „deregulować" można bez końca. Otóż pan Haładyj zapowiada zamianę  kopii notarialnych na zwykłe i ujednolicenie formularzy,  np. zezwolenia na prowadzenie apteki czy hurtowni farmaceutycznej,   zgłoszenia rozbiórki obiektu budowlanego, czy wpisu do rejestru organizatorów turystyki i. Otóż  w świecie, gdzie słowa mają określone znaczenie, deregulacja   polega na tym, że przepis znika. Że nie trzeba zezwolenia na prowadzenie apteki  i że nie istnieje rejestr organizatorów turystyki. Uproszczenie to nie to samo co deregulacja.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację