Według opinii „Konkurencyjność, nie stymulacja popytu!" opublikowanej w „Rzeczpospolitej" 31 lipca 2020 r. gospodarcza polityka rządu jest niezgodna z kanonami racjonalności makroekonomicznej. W polityce tej nie wszystko mi się podoba. Jednak jeszcze bardziej nie odpowiadają mi argumenty przytaczane przez autorów tej opinii: Macieja Albinowskiego i Andrzeja Rzońcę.
Autorzy przyznają, że „nie znają kraju, którego wzrost przyspieszyłby w wyniku zwiększenia długu publicznego". Otóż ta opinia sugeruje, że celem zwiększania długu publicznego (tj. deficytów finansów publicznych) jest przyspieszanie wzrostu gospodarczego. Jest to sugestia niesłuszna. Zwiększanie długu publicznego jest, w ogólności, ubocznym skutkiem tego, co dzieje się ze wzrostem gospodarczym, a nie samoistnym narzędziem polityki. Słabość wzrostu – w szczególności recesja gospodarcza – z reguły skutkuje powiększaniem się długu publicznego. Także wbrew szczerym intencjom polityki gospodarczej.
Tak jak Japonia
Bywa też tak, że polityka gospodarcza liczy się z powiększeniem się długu publicznego – nie dla przyspieszenia wzrostu wszakże, ale dla złagodzenia głębokości recesji. Japonia jest kanonicznym przykładem kraju ratującego się przed katastrofalną recesją poprzez niemal permanentne od lat 90. stymulowanie popytu finansowanego rosnącym długiem publicznym. Oczywiście nie brakuje innych przykładów ratowania się takim właśnie stymulowaniem popytu (USA, Wielka Brytania, Niemcy itd.). Polska należy do tego samego klubu...
W opinii autorów zwiększanie długu publicznego „uderza we wzrost produktywności, jedyne źródło wzrostu". Opinia ta jest niezgodna z klasycznym prawem Kaldora-Verdoorna stanowiącym, że wzrost rozmiarów produkcji (PKB) jest warunkiem wzrostu produktywności.
Co więcej, opinia ta jest empirycznie fałszywa. Moje badania, opublikowane w 2018 r., dowodzą, że prawo Kaldora-Verdoorna stosuje się do zdecydowanej większości krajów OECD (w tym do Polski) także dla dekad najnowszych. Wzrost produktywności podąża za wzrostem produkcji – nie na odwrót.