Gaszenie pożaru w polskiej motoryzacji

Polski rząd zauważył, że branża motoryzacyjna pogrążona jest w kryzysie.

Publikacja: 11.12.2012 02:05

Andrzej Krakowiak

Andrzej Krakowiak

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Można nawet dość dokładnie określić moment, kiedy do tego oświecenia doszło – w ubiegły piątek wczesnym popołudniem. To właśnie wtedy Fiat poinformował, że zatrudnienie straci 1,5 tys., czyli jedna trzecia, pracowników zakładu w Tychach.

Nowy wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński przejął się tym tak bardzo, że jeszcze w trakcie weekendu zapowiedział na swoim blogu zdecydowaną reakcję: pilne rozpatrzenie sprawy na wtorkowym posiedzeniu rządu, równie pilne spotkanie z branżą samochodową oraz – a jakże, pilne – rozważenie narzędzi wsparcia, aby powstrzymać zwolnienia grupowe w sektorze.

Na skuteczną pomoc może być jednak za późno. Polski rząd powinien zdecydowanie walczyć, kiedy włoska spółka ogłosiła w połowie 2010 roku plany przeniesienia produkcji pandy, czyli największego hitu tyskiego zakładu, z Polski do Włoch. Tym bardziej że wiadomo było (nie kryli tego nawet szefowie koncernu), że decyzja jest polityczna, nie biznesowa.

Kiedy w 2007 roku kryzys uderzył w światową motoryzację, trzeba było przygotować spójny program wsparcia i promocji inwestycji w sektorze, który przyciągałby producentów uciekających ze zbyt drogiej Europy Zachodniej do Polski. Strategii takiej zabrakło, więc nowe inwestycje i miejsca pracy trafiły do Czech, na Słowację, Węgry czy do Rumunii.

Kryzys w motoryzacji, znacznie głębszy i bardziej długotrwały niż prognozowano, nie jest wyłącznie naszym problemem, to zjawisko globalne. Polska jest małym, i niewiele znaczącym, elementem światowej układanki. Dlatego trudno sobie wyobrazić działania rządu, które skutecznie ożywiłyby rodzimą branżę. Należy oczywiście szukać ratunku dla sektora dającego pracę 140 tys. osób, ale z głową. Największe nawet dopłaty do kupna nowych aut nad Wisłą nie uratują etatów w firmach, które niemal 100 proc. produkcji sprzedają za granicą.

Wicepremier Piechociński ma dziś przedstawić swoje pomysły na wsparcie motoryzacji. Liczy, że rząd od razu podejmie „stosowne decyzje" w tej sprawie. Pośpiech sugeruje, że znowu – jak wielokrotnie w przeszłości – ewentualne działania niewiele będą miały wspólnego z przemyślaną strategią dla sektora i pomysłem na jego rozwój w trudnych czasach. Bardziej będą przypominać gaszenie pożaru. Miejmy nadzieję, że po jutrzejszym posiedzeniu rządu nie okaże się, że użyto do tego benzyny.

Można nawet dość dokładnie określić moment, kiedy do tego oświecenia doszło – w ubiegły piątek wczesnym popołudniem. To właśnie wtedy Fiat poinformował, że zatrudnienie straci 1,5 tys., czyli jedna trzecia, pracowników zakładu w Tychach.

Nowy wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński przejął się tym tak bardzo, że jeszcze w trakcie weekendu zapowiedział na swoim blogu zdecydowaną reakcję: pilne rozpatrzenie sprawy na wtorkowym posiedzeniu rządu, równie pilne spotkanie z branżą samochodową oraz – a jakże, pilne – rozważenie narzędzi wsparcia, aby powstrzymać zwolnienia grupowe w sektorze.

Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku