Cud motoryzacyjny i nie tylko

Hiszpanie mogą z dumą mówić, że już coś wygrali w kryzysie. Dzięki zmianom na rynku pracy wygrali inwestycje na ponad 2 mln dolarów na rynku motoryzacyjnym. Jak to się stało? To lekcja do odrobienia dla polskiego rządu

Publikacja: 03.01.2013 12:18

Danuta Walewska

Danuta Walewska

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Co to jest za kraj? Nie ma własnej marki samochodu, a ponad 90 proc. produkowanych tam aut jest eksportowanych. Jest znany z dobrze wykwalifikowanej siły roboczej i szuka  motoryzacyjnych inwestycji w kryzysie. Polska? Nie, to Hiszpania. Bo w odróżnieniu od Polski te inwestycje znajduje.

Rekordowe, bo sięgające w niektórych regionach 50 procentowe bezrobocie drastycznie zmieniło podejście Hiszpanów do rynku pracy. Wprawdzie związki zawodowe domagają się złagodzenia rygorów  reform gospodarczych i podwyżek płac - bo taka jest ich rola, ale odbywa się to w znacznie mniej gwałtowny sposób, niż w innych krajach pogrążonych w kryzysie, bądź nim zagrożonych.

I okazuje się,że  hiszpański rynek pracy staje się powoli najbardziej atrakcyjny w Europie. W kraju o wysokiej i rosnącej wydajności  zadeklarowano inwestycje w motoryzacji za 2,64 mld dolarów. Jednocześnie obecni tam producenci, w tym także Opel zadeklarowały, że powstrzymają się od zwolnień grupowych. Zresztą nawet w czasie obecnego kryzysu zwolnienia w motoryzacji sięgnęły tam 9 proc zatrudnionych, podczas gdy w  całej hiszpańskiej gospodarce było to 21 proc. — Nie chcę nikogo pouczać, ale w tak trudnych czasach znacznie lepiej jest zgodzić się na bardziej elastyczny styl pracy i pójść na ugodę płacową - radzi europejskim kolegom z branży Manuel Garcia Salgado,szef związkowców branży motoryzacyjnej w Union General de Trabajadores.

Mimo kryzysu w Europie  w Hiszpanii chcą produkować więcej między innymi Ford i Renault,które gdzie indziej tną zatrudnienie bądź wręcz zamykają fabryki. Teraz szefowie wielkich firm motoryzacyjnych zgodnie przyznają,że w Hiszpania miała swój najtrudniejszy okres w latach 2000-2007,kiedy gospodarkę napędzał boom na rynku nieruchomości. Wszystko wtedy było podporządkowane branży budowlanej, wydajność spadała. Rok 2008 przyniósł otrzeźwienie. Od tego czasu jednostkowe koszty pracy w przemyśle spadły o 4 proc.  A według Eurostatu godzina pracy Hiszpana kosztuje 20,60 euro, Niemca - 30,10 euro a Francuza aż 34,20 euro. Według najnowszych prognoz w sytuacji,kiedy europejski rynek motoryzacyjny zmniejszy się w tym roku być może nawet i o 7 procent, po podobnym spadku w 2012.Hiszpańska produkcja aut będzie większa o 11 proc i  wyniesie 2,2 mln. Dla porównania - w Polsce jeśli sięgnie pół miliona, to będzie dobrze.

Bo okazuje się,że w tym kryzysie niesłychanie wzrosła konkurencyjność Hiszpanii. Dokładnie to,czego potrzebuje kraj pogrążony w kryzysie,bądź też  zagrożony gospodarczym spowolnieniem. W odzyskiwaniu prawdziwej konkurencyjności Hiszpanii pomaga również fakt,że nie może zdewaluować waluty, bo  decyzje dotyczące  polityki pieniężnej podejmowane są nie w Madrycie, ale we Frankfurcie. Nagle jednak okazuje się,że deficyt handlowy zmniejszył się w ubiegłym roku prawie o jedną trzecią. To prawda: część  tego spadku wynika z mniejszego importu, bo spada popyt,ale rośnie i eksport. W tym roku różnica między eksportem a importem wyniesie  ok 30 mld euro, czyli najmniej od 1972 roku.

W tym samym czasie,kiedy w Hiszpanii pojawiają się  nowe konkretne  projekty,  wicepremier-minister gospodarki, Janusz Piechociński obiecuje Polakom motoryzacyjne kokosy. Azjatyckie montownie na pół miliona aut rocznie, nowe modele Fiata. Ale warto zapytać : na ile są one realne i  co zrobił tak naprawdę,żeby ściągnąć do Polski motoryzacyjne inwestycje ? Na razie wzrosła płaca minimalna,co oznacza symboliczną poprawę dla jednych i większe trudności w znalezieniu pracy dla innych.

Ale i związkowcy motoryzacyjni w Polsce mają swoją lekcję do odrobienia.To prawda  płace w tym sektorze nadal są niższe od średniej europejskiej, ale  niemal identyczne z tym co zarabiają Słowacy, Czesi, Węgrzy i Hiszpanie, którzy nie domagają się zrównania zarobków z Niemcami. Szok po  decyzji Fiata o  cięciu o prawie półtora tysiąca zatrudnienia w Tychach powinien także dać powody do myślenia.

Co to jest za kraj? Nie ma własnej marki samochodu, a ponad 90 proc. produkowanych tam aut jest eksportowanych. Jest znany z dobrze wykwalifikowanej siły roboczej i szuka  motoryzacyjnych inwestycji w kryzysie. Polska? Nie, to Hiszpania. Bo w odróżnieniu od Polski te inwestycje znajduje.

Rekordowe, bo sięgające w niektórych regionach 50 procentowe bezrobocie drastycznie zmieniło podejście Hiszpanów do rynku pracy. Wprawdzie związki zawodowe domagają się złagodzenia rygorów  reform gospodarczych i podwyżek płac - bo taka jest ich rola, ale odbywa się to w znacznie mniej gwałtowny sposób, niż w innych krajach pogrążonych w kryzysie, bądź nim zagrożonych.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację