Podam tylko kilka ostatnich przykładów: autostrada A4 zabrała Halembie jakieś 100 mln ton węgla. Planowana droga ekspresowa w obecnym kształcie oznacza praktycznie koniec kopalni Brzeszcze. Nie najlepsze – delikatnie rzecz ujmując – nastawienie samorządu Gierałtowic do kopalni Sośnica-Makoszowy również stawia jej przyszłość pod znakiem zapytania. Z kolei bardzo trudne warunki geologiczne i zdarzenia naturalne (m.in. pożary) nie pomagają kopalni Wujek. A np. kopalni Wieczorek po prostu kończy się złoże. Z kolei odkrywki węgla brunatnego albo są zaskarżane przez ekologów, albo ich projekty trafiają na silny opór lokalnych społeczności (patrz okolice Legnicy, gdzie są największe w Europie, niezagospodarowane wciąż złoża węgla brunatnego).

Z drugiej strony mamy politykę klimatyczną Unii Europejskiej, która grozi nam palcem podkreślając do znudzenia, że węgiel jest najbrudniejszym i najbardziej emisyjnym paliwem, ale jednocześnie nie widzi problemu dla wspóspalania węgla i biomasy, gdzie w tym mariażu biomasa stanowi do 10 proc. paliwa, a sprawność takich instalacji daleka jest od ideału (w efekcie mniej CO2 emitowałby nowy, wysokosprawny – ok. 45 proc. - blok węglowy, ale przecież to takie niemodne...).

I patrzę tak sobie na mapę tych kopalń i przypomina mi się powtarzane dziś jako anegdota stwierdzenie: - Skąd mamy prąd? - Z gniazdka.

W Polsce nadal 90 proc. energii elektrycznej wytwarza się z węgla kamiennego i brunatnego, dlatego na prędkie przebudowanie miksu energetycznego nie ma co liczyć. Ale można sprawić, by spalanie węgla było czystsze. Ale gdy spółki energetyczne chcą budować nowe, wysokosprawne kotły – to albo inwestycja ląduje w sądzie, albo – co też możliwe – w koszu na śmieci, bo oferty przekraczają nie tylko założony budżet, ale też po prostu realia. Mimo wszystko jednak pojawiają się nowi chętni na inwestowanie w polskie złoża węgla. Kopex, producent maszyn górniczych, chce budować kopalnię pod Oświęcimiem. Koncesję na rozpoznanie złoża w okolicach Suszca otrzymała pod koniec 2012 r. firma z grupy Kulczyka. Australijczycy interesują się węglem na Lubelszczyźnie, gdzie próbne odwierty, a docelowo nawet nową kopalnię planuje Kompania Węglowa. Za chwilę więc okaże się, że nam może kopalnie nie są potrzebne, ale inni je zagospodarują. Przykładem jest PG Silesia w Czechowicach Dziedzicach, której groziło zamknięcie, a którą kupił czeski EPH. Z kolei o złoża nieczynnego Jana Kantego w Jaworznie biją się dziś trzy firmy.

No, więc po co nam te kopalnie? Może też po to, by 10-15 mln ton węgla z importu rocznie nie przekształciło się w 75 mln ton? Bo wtedy na pewno bardzo szybko przestaniem mówić o tanim węglu z Rosji...