Niestety, wspólnym wysiłkiem wszystkich kolejnych partyjnych rządów ta urzędnicza armia postrzegana jest dziś jako swego rodzaju „armia okupacyjna", bezlitośnie gnębiąca obywateli.
Stale wydłuża się lista przedsiębiorstw z premedytacją doprowadzanych przez urzędników do ruiny pomimo że – jak się później (o lata za późno!!!) okazuje – brak po temu jakichkolwiek podstaw. Nie skraca się i nie ułatwia drogi po wszelkie zezwolenia, zaświadczenia, koncesje itp. Latami toczą się procesy staruszków zbierających chrust w lesie i kataryniarzy sprzedających losy ciągnione przez papugę. Kierowcy, którzy niszczą sobie samochody na dziurawych drogach, są surowo karani mandatami. Odbiorców i dawców pomocy charytatywnej obciąża się podatkami. Środki na pomoc społeczną są marnotrawione i rozkradane, a dzieci odbierane rodzicom pod byle pretekstem. Równocześnie wielkie przestępstwa i afery jakoś nie spotykają się z taką surowością i rygoryzmem, jak warszawski kataryniarz.
Nikomu nie daje się przypisać odpowiedzialności za działania bezprawne, błędy i ludzkie krzywdy, niekiedy nawet życie. Te sprawy, które doczekują się nagłośnienia przez media, bywają z nonszalancją „wyjaśnianie" przez przystojne i zadbane rzeczniczki „okupantów". Trudno o coś bardziej wkurzającego dla przeciętnego obywatela.
Polacy przeszli historyczny trening oszukiwania okupantów i są w tym naprawdę dobrzy. Poziom zaufania w społeczeństwie jest rekordowo niski, co utrudnia jakiekolwiek formy współpracy tak w biznesie, jak i w życiu społecznym i politycznym. Zanim nie będzie za późno, czyli zanim nie nastąpi całkowite wyobcowanie państwa i jego aparatu, konieczna jest radykalna zmiana nastawienia i filozofii administracji.
Nie sposób nie wspomnieć w tym kontekście o głoszonych od lat przez profesora Witolda Kieżuna postulatach „dobrego państwa" i „zarządzania publicznego". Oznaczają one, że państwo ma być nie tylko sprawne, ale przyjazne i pomocne. Zarządzanie publiczne to odejście od formalizmu i represyjności w stronę menedżerskiej orientacji na wyniki i sprawności. Pierwsze jaskółki pojawiają się na szczeblu samorządów, gdzie ludzie wybierają do władz konkretne osoby, a nie partie.