To problem kulturowy. Kryzys dowodzi, że europejski model państwa opiekuńczego jest niezrównoważony. Nie ma wystarczająco dużo pieniędzy, by dać ludziom to, o co proszą. Rządy nie wypełniają obietnic, bo nie jest to możliwe. Darmowe lub prawie darmowe usługi zdrowotne, w przeważającej mierze darmowa edukacja, emerytury finansowane z podatków płaconych przez pracujące pokolenia, także młode, są finansowo nie do utrzymania. Młodzi stają się zniecierpliwieni tak wysokimi podatkami. Idea, z której wynika, że masz prawo mieć coś za nic, ma korupcjogenny wpływ na etykę i moralność. W większości demokracji ludzie głosują na pozornie darmowe usługi społeczne. To w istocie psuje nasze systemy polityczne. Kiedy takie świadczenia mają być wycofane, pojawia się niebezpieczeństwo, że obywatele będą przeciwko demokracji.
W jednym z wywiadów powiedział pan, że w demokracji opiekuńczej dorośli ludzie zaczynają zachowywać się jak dzieci. Kontekst był szwedzki.
Jeśli płacisz za emerytury i tak zwane usługi publiczne z podatków, oznacza to, że 50 – 60 proc. PKB jest zarządzana przez biurokratów i polityków. To sprawia, że dorośli przestają decydować o ważnych w życiu sprawach. Zostają im decyzje o tym, gdzie pojechać na wakacje i jakie zabawki kupić dzieciom na święta Bożego Narodzenia. Wszelkiego rodzaju ryzyka są pod kontrolą państwa. W tym sensie upodabniamy się do małych dzieci szukających opieki silnych dorosłych, czyli państwa i jego włodarzy.
Jest jakaś granica takich praktyk?
Amerykański ekonomista Paul Romer powiedział, że „strasznie jest zmarnować kryzys". I w rzeczy samej ten kryzys powinien nas obudzić, otworzyć oczy na nierównowagę obecnej konstrukcji państwa opiekuńczego. W Szwecji zreformowano opiekę społeczną, edukację, transfery emerytalne tak, by usługi te były odpowiedzią na zapotrzebowanie obywateli a nie wygodnictwo pracowników sektora publicznego. Jednym ze skutków darmowych usług jest to, że biurokraci, lekarze i nauczyciele zamiast wsłuchiwać się w to, czego ludzie potrzebują, myślą o sobie, bo mają szczęśliwe i łatwe życie. Szwecja zmieniła wiele przez wprowadzenie bonów edukacyjnych i zdrowotnych. Dało to ludziom prawo głosowania na to, co dostają od państwa opiekuńczego. To jednak za mało. Zarzewie korupcji dalej tkwi w publicznych systemach. Rzymscy imperatorzy dawali ludowi chleb i igrzyska. Rzekomi prospołeczni demokraci kupują głosy za prezenty kosztem wolności i indywidualnej odpowiedzialności.
Ludwig von Mises pisał, że Imperium Rzymskie upadło pod ciężarem nadmiernych regulacji i interwencjonizmu. Czy mamy taką sytuację w Europie?