Skorumpowana demokracja

- Kryzys powinien nas obudzić. Demokracja opiekuńcza jest niezrównoważona. Musimy zrezygnować z fiskalnego rozpasania i zamknąć drogę powrotną dla takich zwyczajów - mówi profesor Pedro Schwartz, hiszpański ekonomista w rozmowie Rafałem Mierzejewskim.

Publikacja: 30.06.2013 11:24

Skorumpowana demokracja

Foto: Flickr

Strefa euro i Unia Europejska są w recesji. Dlaczego?

Eksperymenty stymulacyjne wypróbowane przez Unię Europejską i Europejski Bank Centralny wydają się być wadliwe. Władze powinny dokonać przeglądu prób przywrócenia wzrostu sztucznym pieniądzem. Należy raczej uwolnić konkurencję w gospodarce europejskiej i pójść drogą jednolitego rynku.

Może nie ma innego sposobu i ekspansywna polityka pieniężna jest ostatnim ratunkiem dla gospodarki w sytuacji ograniczania deficytów?

W mojej opinii, ponieważ finansowanie zadłużenia publicznego pochłania znaczną część krajowej akcji kredytowej, ograniczenie wydatków państwowych uwolni bardzo potrzebny kredyt dla sektora prywatnego. Tego keynesowski ekonomista nie rozumie.

Ale zgodnie z myślą Johna Maynarda Keynesa, zwiększone dzięki zadłużeniu wydatki rządowe ratują sytuację, bo państwo podtrzymuje produkcję w kryzysie.

W tym scenariuszu politycy i wyborcy zapominają o elementarnej zasadzie, mianowicie, że całkowite wydatki równają się całkowitemu opodatkowaniu. Sektor publiczny ma 3 źródła finansowania: podatki bieżące, inflację – czyli opodatkowanie pieniądza oraz dług publiczny, który jest przyszłym opodatkowaniem. Czyli za pomocą długu dziś ratujemy sytuację, a pogarszamy jutro. Większość ekspertów chce naprawić efekty przeszłej rozrzutności przez zwiększanie obciążeń podatkowych. Tymczasem, by mieć długoterminowy wzrost gospodarczy, potrzebujemy większych oszczędności, opłacalnych inwestycji oraz innowacji handlowych i technicznych, co można osiągnąć przez zmniejszenie podatków i wydatków publicznych.

Unia Europejska cieszy się coraz mniejszą sympatią społeczną. Co jest tego przyczyną?

Gdy każde państwo członkowskie stara się zmniejszyć wydatki, biurokraci brukselscy chcą je zwiększać. Używają do tego argumentacji zawierającej sprzeczność. Według nich budżet Unii jest mały w relacji do PKB państw członkowskich, a jego zwiększenie nie będzie miało większego znaczenia. Jednocześnie twierdzą, że można stymulować gospodarkę europejską poprzez ten budżet. Skoro jest tak mały i nieważny, oraz takim pozostanie, to jakim cudem ma pomóc? Myślę, że pierwszą rzeczą, jaką trzeba zrobić, jest przegląd przywilejów, które mają urzędnicy w Brukseli. Nie płacą podatków, a wysokość ich emerytur jest przesadzona. Dają tym zły przykład. Analizie powinny być poddane także poszczególne kategorie budżetowe. Duża część pieniędzy jest marnowana, na przykład w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Wreszcie niektóre kompetencje w przyjmowaniu regulacji powinny być całkowicie przywrócone państwom narodowym, chociażby w zakresie prawa pracy.

Jeśli wiemy co zrobić, to dlaczego nie używamy tych narzędzi?

Politycy nie znają ekonomii i mają złych doradców ekonomicznych. Większość ekonomistów w Grecji, Hiszpanii, Portugalii i Irlandii mówi, że trzeba podnieść podatki, aby zrównoważyć finanse publiczne. Przecież to ogranicza konsumpcję prywatną. Co więcej, wzrost gospodarczy pochodzi z oszczędności i inwestycji, a my karzemy oszczędzających przez wysokie podatki dochodowe od osób fizycznych oraz inwestycje przez zbyt wysoki podatek nakładany na firmy.

Z czego wynikają te zwyczaje?

To problem kulturowy. Kryzys dowodzi, że europejski model państwa opiekuńczego jest niezrównoważony. Nie ma wystarczająco dużo pieniędzy, by dać ludziom to, o co proszą. Rządy nie wypełniają obietnic, bo nie jest to możliwe. Darmowe lub prawie darmowe usługi zdrowotne, w przeważającej mierze darmowa edukacja, emerytury finansowane z podatków płaconych przez pracujące pokolenia, także młode, są finansowo nie do utrzymania. Młodzi stają się zniecierpliwieni tak wysokimi podatkami. Idea, z której wynika, że masz prawo mieć coś za nic, ma korupcjogenny wpływ na etykę i moralność. W większości demokracji ludzie głosują na pozornie darmowe usługi społeczne. To w istocie psuje nasze systemy polityczne. Kiedy takie świadczenia mają być wycofane, pojawia się niebezpieczeństwo, że obywatele będą przeciwko demokracji.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że w demokracji opiekuńczej dorośli ludzie zaczynają zachowywać się jak dzieci. Kontekst był szwedzki.

Jeśli płacisz za emerytury i tak zwane usługi publiczne z podatków, oznacza to, że 50 – 60 proc. PKB jest zarządzana przez biurokratów i polityków. To sprawia, że dorośli przestają decydować o ważnych w życiu sprawach. Zostają im decyzje o tym, gdzie pojechać na wakacje i jakie zabawki kupić dzieciom na święta Bożego Narodzenia. Wszelkiego rodzaju ryzyka są pod kontrolą państwa. W tym sensie upodabniamy się do małych dzieci szukających opieki silnych dorosłych, czyli państwa i jego włodarzy.

Jest jakaś granica takich praktyk?

Amerykański ekonomista Paul Romer powiedział, że „strasznie jest zmarnować kryzys". I w rzeczy samej ten kryzys powinien nas obudzić, otworzyć oczy na nierównowagę obecnej konstrukcji państwa opiekuńczego. W Szwecji zreformowano opiekę społeczną, edukację, transfery emerytalne tak, by usługi te były odpowiedzią na zapotrzebowanie obywateli a nie wygodnictwo pracowników sektora publicznego. Jednym ze skutków darmowych usług jest to, że biurokraci, lekarze i nauczyciele zamiast wsłuchiwać się w to, czego ludzie potrzebują, myślą o sobie, bo mają szczęśliwe i łatwe życie. Szwecja zmieniła wiele przez wprowadzenie bonów edukacyjnych i zdrowotnych. Dało to ludziom prawo głosowania na to, co dostają od państwa opiekuńczego. To jednak za mało. Zarzewie korupcji dalej tkwi w publicznych systemach. Rzymscy imperatorzy dawali ludowi chleb i igrzyska. Rzekomi prospołeczni demokraci kupują głosy za prezenty kosztem wolności i indywidualnej odpowiedzialności.

Ludwig von Mises pisał, że Imperium Rzymskie upadło pod ciężarem nadmiernych regulacji i interwencjonizmu. Czy mamy taką sytuację w Europie?

Niektóre trendy są podobne. Jeśli państwo wydaje równowartość 45 proc. PKB czy z deficytem nawet 65 proc., to może być zagrożone upadkiem. Nadal mamy jednak środki zaradcze w dyspozycji. Wypada powiedzieć wyborcom, że to nie jest kryzys gospodarczy tylko demokracji. Powinniśmy doprowadzić do rezygnacji z fiskalnego rozpasania i zamknąć drogę powrotną dla takich zwyczajów.

Ale ograniczanie wydatków wywołuje protesty społeczne.

W Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, gdzie cięcia wydatków publicznych zaczynająboleć, wyborcy ze zrezygnowaniem akceptują potrzebę konsolidacji finansów publicznych. Powoli pojmują, że żyjemy w niezbilansowanym systemie, który jest nie do utrzymania. Ten rodzaj akceptacji to jednak za mało. Następnym krokiem powinno być żądanie zmiany systemu, co jest zjawiskiem rzadkim.

To może problem „rozwiąże" konflikt międzypokoleniowy? Komisarz László Andor zdaje się dostrzegać to zagrożenie. Proponuje programy zatrudnienia dla młodych ludzi, spekulował nawet o koniecznych gwarancjach pracy przez państwa członkowskie.

To co proponował Andor jest szokujące. Nie powinniśmy myśleć w kategoriach gwarancji dla kogokolwiek. Zachęty powinny być takie, by łatwiej znaleźć pracę. Jedną z przyczyn ograniczonej liczby miejsc pracy dla młodych jest koszt zatrudnienia, wynikający z przepisów dotyczących minimalnego wynagrodzenia i emerytur finansowanych ze składek na ubezpieczenie społeczne. W Hiszpanii do przyczyn cierpień ponad 50 proc. rzeszy bezrobotnych wśród młodzieży należy urzędowa cena zatrudnienia i inne regulacje rynku pracy. Płaca minimalna oznacza, że nie możemy zatrudnić osób, które godzą się pracować za niższą cenę przez to, że są młode czy studiują wieczorowo i nie chcą pracować w pełnym wymiarze godzin. Lepiej jest mieć pracę gorzej płatną niż być bezrobotnym.

System emerytalny wpływa na bezrobocie?

Emerytury są wypłacane dzięki pracownikom. A rośnie liczba osób w wieku emerytalnym w stosunku do pracowników i obywateli w wieku produkcyjnym. W krótkim terminie możemy rozwiązać ten problem przez wprowadzenie wyższego wieku przechodzenia na emeryturę. Współcześnie ludzie są zdrowsi i mogliby pracować dłużej niż do 60 czy 65 roku życia. To trzeba zrobić natychmiast a nie w 2024 czy 2040 roku. Oczywiście docelowo emerytury powinny być finansowane z prywatnych oszczędności. W tym scenariuszu można obniżyć opodatkowanie pracy, z którego finansowane są świadczenia. Zmniejszy to cenę pracy i spowoduje, że wzrośnie liczba miejsc pracy w gospodarce, a bezrobocie spadnie. Również lepsze od gwarancji byłyby reformy edukacji przez łączenie pracy oraz nauki, powiedzmy na wzór Niemiec czy Szwajcarii. Tam uczniowie szkół zawodowych są delegowani do firmy, która ich zatrudnia, uczy pracy i zwyczajów handlowych przez 3 lata.

Jak ocenić propozycje oddzielnego rządu dla strefy euro, jakie jeszcze niedawno składał Przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso.

Barroso zdaje się twierdzić, że ma za mało władzy i pieniędzy do wydania. Jego reakcja na kryzys strefy euro jest niebezpieczna. Nie potrzebujemy bardziej scentralizowanego systemu bankowego czy rządów. Powinniśmy zmierzać w przeciwnym kierunku. Oczywiście musimy mieć niezależny od polityków bank centralny. Niestety wydaje się, że politycy prowadzą Europejski Bank Centralny w kierunku modelu przypominającego System Rezerwy Federalnej, gdzie rządy pracują ręka w rękę z bankiem centralnym. Chociaż Niemcy są skłonni opierać się tej tendencji to jednocześnie chcą być postrzegane jako kraj pro – europejski, także w końcu mogą ustąpić błędowi federalizmu.

Postarajmy się zrozumieć polityków. Pan też przecież nim był w latach 80. To dlaczego tak trudno reformować?

Byłem parlamentarzystą przez 4 lata. Pamiętam jak niewykonalne jest zmniejszenie wydatków publicznych. Wtedy jak i dziś opór pochodzi zarówno z prawej jak i lewej strony sceny politycznej. Inną trudnością dla polityków jest to, że złe skutki populistycznego prawa mogą być odczuwane po 20 czy 30 latach. Ponadto politycy muszą wygrać wybory co 4 lata. Jedynym sposobem zaradzenia skutkom tej krótkoterminowej perspektywy rządów jest konstytucja, która wiąże ręce wszystkich bez względu na ich barwę partyjną.

Promuje pan ideę uwolnienia obrotu gospodarczego między Unią Europejską a Północnoamerykańską Strefą Wolnego Handlu. Tutaj jakaś nadzieja chyba jawi się na horyzoncie.

Chodzi o to, że bez naruszenia reguł Światowej Organizacji Handlu powinniśmy wprowadzić system swobodnej wymiany towarów, w tym produktów rolnych, oraz usług między Stanami Zjednoczonymi, Kanadą, Meksykiem i Unią Europejską. Główną trudnością takiego projektu będzie liberalizacja usług czy wzajemne uznawanie przepisów po obu stronach Atlantyku. To nie jest łatwe. Niemniej cieszą amerykańsko – europejskie deklaracje o utworzeniu strefy między USA a UE.

Rozmawiał Rafał Mierzejewski

Pedro Schwartz

jest hiszpańskim ekonomistą, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu San Pablo CEU w Madrycie, gdzie wykłada historię myśli ekonomicznej oraz kieruje Centrum Ekonomii Politycznej i Regulacji, jest członkiem Akademickiej Rady Doradczej Fundacji Europejskie Centrum Ekonomii Austriackiej, think tanku z Liechtensteinu.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację