Gdzie pojechać? Może do Grecji? Ależ tam to dopiero zawierucha i niepokój! Sfrustrowani ludzie demonstrują na ulicach przeciwko Angeli Merkel za to, że zgodziła się im umorzyć tylko część długu i pożyczyć na bieżącą obsługę reszty, zamiast umorzyć cały dług i zapłacić za wojenną okupację Grecji (notabene przez większą część wojny niemal cała Grecja była okupowana przez Włochów, a nie Niemców, ale z Włochów raczej ściągnąć się należności dzisiaj nie da).
W Grecji zatem na pewno bezpiecznie nie jest, bo nawet jeśli w pocie czoła pracować będą hotele i restauracje, to na pewno prędzej czy później zastrajkują kontrolerzy lotów. Pomijając już to, że się jeszcze komuś może Polak pomylić z Niemcem – w końcu obaj szczycą się tym, że pochodzą ze stabilnej Północy...
To może Hiszpania albo Portugalia? A skąd, właśnie po raz kolejny Lizbonie grozi załamanie finansowe, więc swoją Portugalię – nawet bez wyjazdu – mamy na warszawskiej giełdzie. Strajki są na Półwyspie Iberyjskim nie gorsze niż w Grecji, choć aż tak źle tam nie jest.
Europejskimi mistrzami strajków pozostają zresztą gospodarze kolejnego pięknego wakacyjnego kraju – Włoch (pamiętam, że w swoim czasie włoskie gazety publikowały regularnie kalendarz strajków planowanych na kolejny tydzień – pewnie robią to i dziś). A wziąwszy pod uwagę chroniczną niestabilność polityczną tego kraju, wakacje wiążą się i tam z pewnym ryzykiem.
Jest oczywiście nowo przyjęta do Unii Chorwacja, ale ta tkwi w głębokiej recesji, więc nie liczmy na zbyt radosne nastroje. Są one zresztą fatalne również w słonecznej Bułgarii, gdzie pod naciskiem wściekłej o podwyżki cen ulicy padają rządy, a niewiele lepsze w sąsiedniej Rumunii. Lepiej więc uciec dalej.