Groźba krachu narasta

Podtrzymywanie patologicznego systemu bankowego prowadzi do nadmiernego zadłużenia państw, które uciekają się do dodruku pustego pieniądza, by wypełnić swoje zobowiązania finansowe – zauważa eurodeputowany PiS.

Aktualizacja: 11.07.2013 00:59 Publikacja: 11.07.2013 00:59

Groźba krachu narasta

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch Danuta Matloch

Red

Dwa miesiące temu na łamach „Rz" pisałem o możliwości krachu na rynkach finansowych, wskazując jako główną przyczynę nieograniczony dodruk pieniądza i wręcz chorobliwe uzależnienie świata finansów od nowiutkich euro, dolarów, jenów, funtów i franków szwajcarskich. Zamknięcie kurka dopływu gotówki do systemu miało wywołać wzrost stóp procentowych, co z kolei pcha zadłużone państwa i instytucje finansowe w niewypłacalność.

Finansowe tsunami, czyli  „Abenomics"

Stanowisko Rady Dyrektorów amerykańskiego Fedu sprzed półtora miesiąca o możliwości ograniczenia dodruku pieniądza wywołało falę niepokojów i największej od 2008 roku zmienności na giełdach i rynku długu. O stopniu choroby niech świadczy fakt, że nazajutrz po ujawnieniu stenogramów ze spotkania Fedu giełda w Tokio poleciała w dół o ponad 7 proc. w ciągu jednego dnia. Był to w istocie największy spadek od tsunami i zniszczenia elektrowni jądrowej w Fukushimie.

Jeszcze tym razem finansowe tsunami powstrzymał Bank Centralny Japonii, uciekając w kolosalną interwencję wpompowania w rynki finansowe w jeden dzień równoważności w jenach prawie 20 miliardów dolarów! O skali interwencji wiele mówi proste mnożenie: przy tak radosnym dodruku pieniądza zapowiedziany plan „wyprodukowania" w jenach 1,4 biliona dolarów w ciągu dwóch lat zostałby zrealizowany 20 miesięcy przed terminem...

Jakby tego było mało, spadkom na giełdzie towarzyszyła wyprzedaż obligacji rządowych, których rentowność niemal się podwoiła. Innymi słowy, Abenomics, od nazwiska premiera Japonii Shinzo Abe, plan megadodruku pieniądza, sztuczne i nieuzasadnione ekonomicznie zwyżki na giełdach, euforia wykreowana pozorami dobrobytu, dewaluacją jena, by podeprzeć eksport, okazał się dobry jedynie na papierze i w modelach komputerowych. Rentowność amerykańskich dziesięciolatek podskoczyła do 2,5 proc. Także w Polsce nastąpiła gwałtowna wyprzedaż obligacji rządowych. Koszt długu wyrażony rentownością dziesięciolatek wzrósł z rekordowo niskiego poziomu 3 do 4,35 proc. w zaledwie trzy tygodnie.

Długoterminowi inwestorzy uciekają w gotówkę w oczekiwaniu na krach. Na scenę wkraczają krótkoterminowe spekulacje i gorący pieniądz

Co mogą znaczyć jednoczesne spadki na giełdach i rynku długu? Tylko jedno i aż jedno. Długoterminowi inwestorzy uciekają w gotówkę w oczekiwaniu na krach. Na scenę wkraczają krótkoterminowe spekulacje i gorący pieniądz. Skutek: zmienność kursów wymiany walut, podwyższone ryzyko w handlu międzynarodowym, czyli kolejna bardzo zła wiadomość dla realnej gospodarki przekładająca się na ubytek miejsc pracy.

Od wolnego handlu do protekcjonizmu

Tak oto za sprawą ostatnich wydarzeń można otwartym tekstem mówić o wojnach walutowych. „The Wall Street Journal", „Forbes" i „Financial Times" prześcigają się tytułami w tym temacie. Tymczasem, jak to bywa w życiu, świat poszedł dalej, dużo dalej, mamy bowiem do czynienia z wybuchem licznych utarczek handlowych, by nie powiedzieć z... wojną celną.

Niedawno Karel De Gucht, komisarz ds. handlu Unii Europejskiej, ustanowił w imieniu Unii natychmiastowe 11,8-procentowe cło na panele słoneczne importowane z Chin, zapowiadając przy tym, że bariera ta wzrośnie w ciągu miesiąca do 46,8 proc.!

Chiny natychmiast odpowiadają na zaczepkę Unii, wprowadzając taryfy importowe na rury ze stali nierdzewnej i zapowiadając podobne kroki w odniesieniu do europejskich win. To jednak tylko drobiazg w porównaniu z napięciami na osi Pekin – Tokio. Chiny i Japonia nie tak dawno temu podpisały porozumienie o wzajemnym handlu w narodowych walutach bez pośrednictwa dolara amerykańskiego. I co?! Nic! Zamiast bezpośredniego handlu popadły, jak za dotknięciem magicznej różdżki, w szowinizm gospodarczy, bo jak inaczej nazwać demonstracje uliczne przeciwko obecności na chińskim rynku uznanych japońskich marek, jak Sony czy Toyota. Nie lepiej sprawy się mają pomiędzy Koreą Południową i Japonią. Ci pierwsi oskarżają tych drugich o konkurencyjną dewaluację jena, tak by tanie japońskie towary wypchnęły z rynku te, teraz droższe, koreańskie.

Tymczasem Niemcy, które na wojnach handlowych mogą stracić jak mało kto z racji pokaźnego eksportu do Chin, odcięły się od decyzji Komisji Europejskiej dotyczącej paneli słonecznych. Nieco światła na ten galimatias rzucają twarde liczby podane przez Global Trade Alert, organizację monitorującą wymianę handlową na świecie. Otóż, w drugim kwartale 2012 roku mieliśmy do czynienia z zainicjowaniem 26 sporów handlowych, podczas gdy w pierwszym kwartale 2013 roku było ich już 125 – pięć razy więcej. Przy czym znakomitą większość zainicjowały kraje należące do G8.

Co trzeba zrobić naprawdę?

W Japonii jest pozornie lepiej. Abenomics przyniosła wzrost PKB o 4,1 proc. w pierwszym kwartale. Eksport, wyrażony w wolumenie towarów pozostał jednak na niezmienionym poziomie. Deficyt handlowy odwrotnie, niż by chcieli tego finansiści, powiększył się ze względu na droższy import. No i ten nieszczęsny, podwojony koszt zaciąganych w gigantycznym tempie długów. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że sztucznie wykreowany wzrost i chwilowa euforia społeczna pogrążą Japonię głębiej w spiralę nadmiernego zadłużenia, które z 230 proc. może wzrosnąć do 245 proc. długu publicznego do PKB na przestrzeni bieżącego roku.

W Chinach już teraz sprawy wyglądają źle. Jak twierdzi Wall Street Journal, z powodów podatkowych zawyżano wartość eksportu. Podaje obrazowy przykład tira z elektroniką, który przekroczył z tym samym towarem granicę Hongkongu 57 razy. Dane za maj wskazują mizerny 2-procentowy wzrost eksportu w skali roku, podczas gdy miesiąc wcześniej „normalny" wzrost sięgał kilkunastu procent. By dopełnić obraz niepewności jutra, należy wskazać na niebezpieczne refinansowanie złych długów w kontrolowanych przez państwo systemach bankowych przez zaciąganie pożyczek w parabankach na wysoki procent. Zjawisko to przybrało ponoć gigantyczne rozmiary idące w biliony dolarów. Jak podaje „Forbes" z 17 czerwca tego roku, kredyty bankowe wzrosły z 9 do 23 bilionów dolarów od 2008 roku, by między innymi pobudzić popyt wewnętrzny i zastąpić kulejący eksport (z czego już 2 biliony refinansowano w parabankach). Co gorsza, sektor parabanków finansują same banki, właśnie w celu... refinansowania swoich własnych złych długów. Czyżby kolejna piramida finansowa? Jak twierdzi „Forbes", w Chinach może nastąpić implozja systemu bankowego na podobieństwo tego, co miało miejsce w USA w 2008 roku. I jednym tchem dodaje, że spadek dynamiki wzrostu PKB poniżej 7 proc. może skutkować falą niepokojów społecznych.

Wojny celne i handlowe prowadzą do ograniczenia międzynarodowej wymiany handlowej

Wojny celne i handlowe prowadzą do ograniczenia międzynarodowej wymiany handlowej. Taki trend obserwujemy nieprzerwanie od 2008 roku. Handel światowy rósł przez 30 lat poprzedzających kryzys o średnio 6 proc. rocznie. Na koniec 2012 tempo wzrostu zmalało do 2 proc. Wydarzenia pierwszej połowy tego roku i coraz większa groźba nadmiernego protekcjonizmu wróżą źle. Przy czym warto na gorąco opisać mechanizm. Podtrzymywanie patologicznego systemu bankowego prowadzi do nadmiernego zadłużenia państw, które uciekają się do dodruku pustego pieniądza, by wypełnić swoje zobowiązania finansowe. Jednak prowadzi to również do dewaluacji pieniądza, wojen walutowych i handlowych. Wzajemnych oskarżeń i w końcu populizmu w polityce. Krąg się zamyka.

Lekarstwo pozostaje dziś to samo co przed dwoma miesiącami, co też jako kamyczek wrzucam do ogródka szacownym gremiom G8 i G20.

Po pierwsze, naprawa systemu bankowego, który przestał finansować realną gospodarkę, a popadł w uzależnienie od spekulacji finansowych. Oznacza to:

1) rozdzielenie działalności kredytowo-depozytowej od inwestycyjnej, jak miało to miejsce przed 1999 rokiem,

2) przywrócenie odpowiedzialności bankowców za udzielane kredyty do całkowitej ich spłaty,

3) wskazanie i ukaranie tych w enklawie finansów, którzy przez swe decyzje odpowiadają za kryzys,

4) rozdzielenie bankowości od polityki i państwa.

Po drugie:

1) skuteczne przywrócenie obowiązków podatkowych w miejscu uzyskania dochodów nagminnie obchodzonych przez międzynarodowe banki i korporacje,

2) podział tych zbyt dużych, by upaść,

3) przywrócenie nadrzędności i kontroli państwa nad korporacjami, które powinny i muszą szanować miejscowe prawo i porządek. Tak, by globalizacja nie spychała nas po równi pochyłej w objęcia globalnej recesji.

Ryszard Czarnecki był ministrem ds. europejskich w rządzie Jerzego Buzka, jest koordynatorem z ramienia Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Komisji Kontroli Budżetu Parlamentu Europejskiego

Współautorem tekstu jest Jerzy Bielewicz – finansista, pracował dla międzynarodowych instytucji finansowych w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Kazachstanie i Uzbekistanie, prezes stowarzyszenia Przejrzysty Rynek.

Dwa miesiące temu na łamach „Rz" pisałem o możliwości krachu na rynkach finansowych, wskazując jako główną przyczynę nieograniczony dodruk pieniądza i wręcz chorobliwe uzależnienie świata finansów od nowiutkich euro, dolarów, jenów, funtów i franków szwajcarskich. Zamknięcie kurka dopływu gotówki do systemu miało wywołać wzrost stóp procentowych, co z kolei pcha zadłużone państwa i instytucje finansowe w niewypłacalność.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację