O ile Parlament Europejski to twór mnogi, o mnogich interesach, o tyle wydawałoby się logiczne, że rząd w Polsce reprezentuje interesy Polski. Jednak w sprawie gazu łupkowego obie te instytucje działają ostatnio dziwnie podobnie.
Parlament mnoży bariery nie tylko przed wydobyciem, ale nawet przed poszukiwaniem. To pochodna wcale nie dbałości o nasze środowisko, ale ścierania się interesów wielu państw i ich biznesów, dla których nowy surowiec energetyczny wcale nie oznacza lepszej przyszłości.
Polski rząd działa podobnie, ale przez zaniechanie. Wciąż nie przygotował przepisów dotyczących gazu łupkowego. Inwestorzy odchodzą więc, niepewni czy ich pieniądze wydane u nas na poszukiwania, kiedyś się zwrócą. Można by się domyślać, że nasz rząd sam nie jest do gazu łupkowego przekonany; że chce chronić środowisko i interesy wielu firm, które zarabiają na innych energetycznych surowcach.
Zresztą mam wrażenie, że środowisko jest tutaj na końcu - od pokoleń niszczy je polskie górnictwo; teraz szpecą wiatraki i jakoś nikt się tym nie przejmuje. A warto przejechać się na południe kraju, i zobaczyć jak wyglądają miejsca, gdzie wydobywany jest „zdrowy i czysty" gaz ziemny...
Gdyby jednak rząd przejmował się środowiskiem, to już dawno sięgnąłby po najczystszą z energii - jądrową. Nie emituje spalin, hałasu, nie psuje widoku na okolicę. Działa długo i pewnie. Z braku w Polsce trzęsień ziemi i wulkanów też można się tylko cieszyć.