Nie dyskutując, czy jest to jakaś moda, która przeminie, czy coś trwalszego, spróbuję podać definicje tego pojęcia na użytek felietonu. Otóż podstawowym członem jest słowo system, czyli jakaś całość złożona z różnych elementów, które są we współzależności i współpracują. Końcowy efekt działania całego systemu jest więcej niż sumą poszczególnych elementów. Przykładem ekosystemu może być system kart płatniczych. Jeden z jego elementów, opłata interchange, został w trybie ustawowym gwałtownie, o znaczną wartość (ok. 60 proc.) i jednolicie obniżony dla wszystkich rodzajów kart. W uzasadnieniu podano, że opłata ta była jedną z najwyższych w Europie, a obniżka jest w interesie konsumenta, bo doprowadzi do spadku cen detalicznych i znacznego upowszechnienia dostępności punktów akceptujących karty płatnicze. W regulacji tej nie uwzględniono faktu, że system kart płatniczych jest ekosystemem.
A w Polsce składają się nań:
opłaty stałe za wydanie i korzystanie z kart, w wielu bankach niewystępujące, w innych na niskim poziomie, ogólnie jedne z najniższych w Europie;
najdłuższy w Europie okres kredytowy dla kart kredytowych;
instrument money back, polegający na zwrocie części kwot (ok. 1 proc.) płacącym określonymi typami kart, w Europie niewystępujący bądź występujący sporadycznie;