Przede wszystkim oczywiście w eksporcie. Popyt niemieckich konsumentów ma się w przyszłym roku zwiększyć o 1,4 proc., co jest bardzo dobrym wynikiem po dwóch latach stagnacji. To szansa na zwiększenie sprzedaży dla tych firm, które dostarczają swoje produkty bezpośrednio za Odrę.

Z kolei prognozowany wzrost niemieckiego eksportu o 6,2 proc. (najwięcej od 2010 r.) to szansa dla tych przedsiębiorstw, które współpracują z niemieckimi firmami jako poddostawcy czy dostawcy produktów wysyłanych stamtąd za granicę. Oczywiście to tylko szansa, bo rynek za naszą zachodnią granicą jest bardzo konkurencyjny. Nasi sąsiedzi nie kupują naszych produktów, samochodów czy żywności z sentymentu, ale dlatego, że dotychczas potrafiliśmy ich przekonać i ceną, i jakością.

Warto powtórzyć, że Niemcy są naszym największym i najważniejszym partnerem handlowym, ale odrodzenie tamtejszej gospodarki może mieć także wpływ na zachowania Polaków. Zgodnie z przewidywaniami, m.in. Narodowego Banku Polskiego, w przyszłym roku głównym motorem naszej gospodarki ma się stać już nie eksport, ale konsumpcja generowane przez nasze gospodarstwa domowe. Tyle że aby tak się stało, potrzebne jest przekonanie Polaków, że kryzys, także ten światowy, mamy już naprawdę za sobą; by znikła niepewność i strach przed jutrem. Jeśli Niemcy w to już wierzą lub wkrótce uwierzą, Polakom także będzie łatwiej przestawić się na nowe tory.