Podstawowym problemem nie jest to, że co roku państwo dopłaca parę miliardów złotych do emerytur górniczych. Także nie to, że górnictwo nie płaci w terminie całego ZUS. I nie to, że wymusza wysokie ceny prądu. Najbardziej niepokoi to, że problemy górnictwa są traktowane jak coś normalnego. Nikt nie uświadamia górnikom, że wiele kopalń trzeba będzie zamknąć, bo wydobywany przez nie węgiel jest za drogi.

Nie wolno – jak czyni to premier Donald Tusk – mówić pracownikom kopalń, że państwowe spółki budują nowe bloki energetyczne po to, by palić w nich polskim węglem. Bo przecież elektrownie budujemy po to, by dostarczać Polsce jak najtańszy prąd.

Polskiego górnictwa, niestety, nie da się zreformować w parę lat. To wieloletni proces zamykania nierentownych kopalń i budowania nowych. Stopniowej rezygnacji z drogich przywilejów i z rozrzutności.

W Polsce już były takie programy. Płacono górnikom wielkie pieniądze, aby odchodzili do innych branż. Tyle że potem przychodził kolejny rząd, który zdobywał poparcie na Śląsku, obiecując ratowanie kopalń kosztem naszych podatków i nowe przywileje.

Aby udało się przeprowadzić program przebudowy Śląska, trzeba więc ponadpartyjnej zgody. Jeśli jej nie będzie, czekają nas coraz wyższe podatki i droga energia hamująca rozwój państwa.