Po obejrzeniu „Banksterów”, który premierę będzie miał 16 października, mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem pozytywnie zaskoczony, bo spodziewałem się produkcji przypominającej zlepek scen w stylu ostatnich filmów Patryka Vegi, ale najnowszy obraz w reżyserii Marcina Ziębińskiego ogląda się całkiem nieźle (scenariusz napisali Adam Guz, autor książki o tym samym tytule, i Piotr Starzak). Szczególnie pierwszą połowę, później przeważają przerysowane, często mało realistyczne i ckliwe sceny. Niezła gra aktorska, szczególnie Jana Frycza, występują też m.in. Antoni Królikowski, Katarzyna Zawadzka, Tomasz Karolak, Rafał Zawierucha, Małgorzata Kożuchowska i Magdalena Lampraska. Dobre zdjęcia i muzyka. Tyle pod względem filmowym okiem laika w tym temacie.
Film problem frankowy przedstawia w krzywym zwierciadle. Fabuły nie będę zdradzał, ale przekaz jest prosty: banki zmówiły się i wciskały kredyty frankowe, od początku ich celem było oszukanie klientów. Film sugeruje, że banki zarabiały więcej, gdy kurs CHF się umacniał, i że specjalnie doprowadziły do osłabienia złotego, co jest zarówno nierealne jak i bez sensu. W fabułę wplątano też sprzedawane firmom opcje walutowe i polisolokaty. I choć można mieć dużo zastrzeżeń wobec tego jak banki oferowały klientom te produkty, to przedstawione w filmie sytuacje są skrajne i niejasne. Na końcu znalazła się niezbyt rozsądna scena wymierzania przez frankowicza sprawiedliwości na własną rękę – za pomocą bandziora z pistoletem.
W filmie pokazano tylko przykłady „naciągniętych” na franki (i polisolokaty), szkoda że nie przedstawiono przykładów klientów, którzy świadomie zaciągali kredyt w takiej walucie (można się spierać jaki w rzeczywistości był odsetek jednych i drugich przypadków). Szkoda, że zupełnie pominięto wątek nadzorcy (ówczesna Komisja Nadzoru Bankowego), który chciał ukrócić sprzedaż hipotek w walucie, i polityków (głównie PiS), którzy „walczyli, aby Polacy mieli prawo do zaciągania kredytów na własne mieszkanie”. Zapomniano o tym wątku czy filmowcom zabrakło odwagi (produkcję wsparł Polski Instytut Sztuki Filmowej)? To karykatura problemu frankowego pokazująca najbardziej jaskrawe przypadki, ale nie ukazująca realnego stanu rzeczy: kredyty te wciąż bardzo dobrze się spłacają (mimo wzrostu wartości długu w złotych) dzięki m.in. dobrej sytuacji gospodarczej w ostatnich latach, wzrostowi wynagrodzeń czy ujemnym stopom procentowym w Szwajcarii. Bardziej powszechnym problemem są trudności ze sprzedażą mieszkania, jeśli kredyt przewyższa zabezpieczenie, lub sprawy rozwodowe.
Co ciekawe w ogóle nie ma wątku pozwów sądowych licznie kierowanych przez frankowiczów przeciw bankom oraz linii orzeczniczej coraz bardziej sprzyjającej klientom (dopiero w napisach końcowych jest informacja na ten temat). Akcja filmu toczy się w około roku 2008, pozwy to kwestia ostatnich paru lat. Pojawia się za to ulubiona przez frankowiczów (tych wojujących) fraza „bank to instytucja zaufania publicznego” w scenie sugerującej, że to zwalnia klientów z konieczności czytania i zrozumienia umowy.