Choć działa nie grzmią, a na głowy nie spada nam grad bomb, od pół roku jesteśmy na wojnie. Przeciwnik jest niewidoczny gołym okiem, ale niezwykle podstępny. To, co rządzący wzięli latem za zwycięstwo nad wirusem, okazało się tylko przegrupowaniem Covida. U progu jesieni uderza on w Polsce z dużo większą siłą niż wiosną, kiedy udało się epidemię gigantycznym kosztem opanować poprzez zamrożenie gospodarki.
Na drugi ogólnokrajowy lockdown nas nie stać. Sytuacja wymaga działań szybkich i precyzyjnych, jak rakiety stinger. Oto sześć przedsięwzięć, jakie rząd powinien podjąć, by gospodarka, polskie firmy i miejsca pracy Polaków nie padły ofiarą walki z wirusem z Wuhanu.
Po pierwsze, trzeba maksymalnie rozszerzyć przeprowadzanie finansowanych przez państwo testów na obecność koronawirusa. Prawo do kierowania na nie powinni mieć nie tylko lekarze działający w ramach NFZ, ale także ci z prywatnych przychodni. Zakażenie wcześnie wykryte to mniej kolejnych zakażonych, mniej chorych i mniej zmarłych.
Po drugie, trzeba przygotować punktowe pakiety pomocowe dla już poszkodowanych branż, które drugiej fali pandemii mogą nie przetrwać. To np. kultura i sztuka (teatry i kina), branża hotelowa, gastronomiczna czy eventowa. Na precyzyjnie kierowaną pomoc pieniądze się znajdą, bo limity wydatków z dotychczasowych tarcz nie zostały wykorzystane.
Po trzecie, nie należy wprowadzać nowych obciążeń fiskalnych czy obowiązków administracyjnych. Gdy firmy skupione są na ratowaniu siebie, nie wolno mnożyć biurokratycznej mitręgi i sięgać głębiej do kieszeni obywateli.