Węglowy czarny łabędź

Co wydawało się mało prawdopodobne rok temu, przypomina dziś surowcowe tsunami.

Publikacja: 28.01.2015 04:26

Węglowy czarny łabędź

Foto: materiały prasowe

"Czarny łabędź" to pojęcie określające koncepcję ekonomiczną zaprezentowaną przez znanego krytyka współczesnej polityki gospodarczej Nassima Taleba w 2001 roku. Zgodnie z nią istnieje tendencja do umniejszania znaczenia i prawdopodobieństwa wystąpienia nadzwyczajnych zdarzeń, które mogą mieć bardzo szerokie konsekwencje. Lekceważenie lub brak wczesnego działania w odpowiedzi na niepokojące trendy może prowadzić do głębokich kryzysów, określanych jako „Czarny łabędź". Przykładem „Czarnego łabędzia" na rynkach surowców były szoki naftowe, które spowodowały potężne turbulencje w gospodarce światowej w latach 70., czy kryzys finansowy w 2008 roku.

Na przełomie lat 2014 i 2015 „Czarny łabędź" pojawił się na światowych rynkach surowców energetycznych, w tym przede wszystkim ropy naftowej i węgla. Co wydawało się bardzo mało prawdopodobne jeszcze 12 miesięcy temu, przypomina obecnie surowcowe tsunami. Cena ropy Brent spadła w ostatnim roku o 55 proc., do zaledwie 46 dol. za baryłkę, powodując już pierwsze bankructwa producentów ropy w USA. W ślad za ceną ropy cena węgla kamiennego na rynkach światowych (ARA) spadła w tym okresie z 84 dolarów za tonę do 58 dolarów obecnie.

Tylko od początku roku cena węgla po okresie stabilizacji spadła o blisko 14 proc., powodując, że znacząca część kopalń na świecie przynosi straty. Niestety, historia wskazuje, że rynki mają tendencję do przereagowania, co może oznaczać, że przynajmniej w krótkim terminie ceny ropy i węgla mogą nadal zniżkować. Dopiero bankructwa producentów i ograniczanie podaży przez przynajmniej czasowe zamykanie najdroższych szybów oraz kopalń stworzy perspektywę stabilizacji cen w drugiej połowie 2015 roku.

Nieefektywne kopalnie

Tymczasem w polskim sektorze węglowym ponad 80 proc. kosztów to wydatki stałe, w tym głównie wynagrodzenia. W efekcie sytuacja finansowa producentów węgla zależy przede wszystkim od wydajności, tj. ilości wydobywanego węgla przy danych nakładach, oraz ceny, która podąża za kursami kontraktów na surowce energetyczne na rynkach światowych. Wydajność polskich kopalń jest ponad pięciokrotnie niższa niż u wiodących producentów światowych, jak Australia, RPA czy USA. Dodatkowo większość tych producentów w ostatnim roku obniżyła koszty o około 10 proc. W przypadku polskich kopalń koszty wzrosły i sytuacja jest znacznie gorsza. Trudno zwiększyć efektywność bez kapitałochłonnych inwestycji czy wprowadzenia sześciodniowego cyklu wydobycia węgla, a trudna geologia czy nadpodaż węgla dodatkowo utrudniają szanse kopalń na wyjście ze strat. Niska wydajność oraz brak elastyczności kosztowej większości polskich spółek górniczych są zasadniczym problemem, powodując, że w krótkim okresie ich rentowność jest praktycznie w całości zależna od kształtowania się cen sprzedaży węgla, która obecnie gwałtownie spada.

Polska nie jest samotną wyspą, a ceny surowców energetycznych na świecie są bardzo ze sobą powiązane. Różnice wynikają z kosztów transportu i zmian kursów walutowych. Polski nie stać na wyższe ceny węgla, ponieważ przełożą się one na wyższe ceny energii dla gospodarstw domowych i przemysłu, co z kolei obniży konkurencyjność naszej gospodarki i potencjał długoterminowego rozwoju, co odczuliby wszyscy. Obecny spadek cen surowców z jednej strony uderza w producentów ropy i węgla, a z drugiej jednocześnie pobudza wzrost gospodarczy w Polsce i na świecie.

Koszt konsumpcji ropy naftowej spadł w ciągu roku z blisko 5 proc. światowego PKB do niewiele ponad 2 proc. Obecny spadek cen surowców energetycznych może podnieść dynamikę wzrostu gospodarczego w Polsce o około 0,5–0,7 proc. w 2015 roku.

Wielkie wyzwania

Od kilkunastu lat trendy w zakresie cen na światowym rynku węgla pozostają pod silnym wpływem nadzwyczajnych wydarzeń („Czarnych łabędzi"), takich jak zamach na WTC, kryzys finansowy i upadek Lehman Brothers, powódź w Australii, obecna wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie czy ryzyko deflacji w strefie euro. Silne zmiany cen surowców tworzą potężne wyzwania przed producentami węgla nie tylko w Polsce.

Po ataku 11 września 2001 roku na WTC w obawie przed recesją gospodarczą amerykański bank centralny Fed zdecydował się na ostre obniżenie stóp procentowych połączone z potężnym zastrzykiem płynności do sektora finansowego, wspartym również przez banki centralne w Europie i Japonii. Dało to początek największym od szoków naftowych lat 70. wzrostom cen surowców na rynkach międzynarodowych, napędzanych tanim spekulacyjnym pieniądzem oraz rozpędzonym po części sztucznie w latach 2006–2008 wzrostem gospodarczym. Cena ropy w okresie 2001 – połowa 2008 wzrosła o 664 proc. z 23 dol. za baryłkę do 144 dol. za baryłkę, cena węgla energetycznego ARA wzrosła o 446 proc. z 41 dol. za tonę do 224 dol. za tonę. W tym czasie przychód na tonę węgla kamiennego w Polsce wzrósł blisko dwukrotnie, do 257 zł w 2008 roku i to pomimo znaczącego umocnienia złotego. Niestety, wraz za wysokimi cenami węgla nastąpił szybki wzrost kosztów wydobycia w polskich kopalniach, które poszybowały do 223 zł w 2008 roku. W efekcie pomimo bardzo wysokich cen w latach 2007 i 2008 polski sektor węglowy był tylko nieznacznie powyżej granicy rentowności.

Skończył się czas analiz i dyskusji, a niezbędne jest sprawne działanie. Spółki powinny przygotować się na ekstremalnie trudne dwa, trzy lata na rynku węgla

Światowy kryzys finansowy w 2008 roku po upadku Lehman Brothers silnie zachwiał światowymi cenami ropy i węgla, które spadły odpowiednio o 75 proc. i 64 proc. w ciągu sześciu miesięcy od lipca do grudnia 2008 roku. W Polsce spadek cen na rynkach międzynarodowych został szczęśliwie dla branży zamortyzowany silnym osłabieniem złotego, który do lutego 2009 roku stracił 72 proc. wobec dolara, dzięki czemu przychód sektora węgla kamiennego na tonę nawet lekko wzrósł w tym okresie. Przecena złotego uchroniła w 2009 roku sektor węglowy przed potężną zapaścią. Ale podczas gdy producenci węgla na wielu rynkach prowadzili w okresie kryzysu szybką i głęboką restrukturyzację, w Polsce stabilna cena węgla nie wymuszała takiej potrzeby.

Dodatkowo na przełomie lat 2010 i 2011 australijskie zagłębie węglowe Queensland uległo powodzi, przez co jeden z kluczowych dostawców węgla do Chin i Japonii skokowo ograniczył sprzedaż. Na skutek siły wyższej ustalone w kontraktach handlowych ceny dostaw zostały zerwane. Ceny węgla koksowego poszybowały w górę, osiągając w 2011 rekordowy poziom 330 dol. za tonę, a energetycznego ARA wzrosły o 43 proc., do poziomu 130 dol. za tonę. Przychód na tonę węgla kamiennego w Polsce wzrósł do 340 zł na tonę średnio w latach 2011 i 2012, pozwalając Kompanii Węglowej osiągnąć rekordowe zyski, podobnie jak wielu innym polskim producentom. Nadzwyczaj dobra koniunktura w tych latach była zapowiedzią dzisiejszego kryzysu. W ślad za krótkoterminową poprawą wyników poszedł wzrost wynagrodzeń i innych kosztów stałych wydobycia polskich kopalń do rekordowego poziomu 309 zł za tonę w 2014 roku. Tymczasem w ostatnim roku następował już wyraźny spadek cen węgla, który przyspieszył w ostatnich tygodniach na skutek m.in. umocnienia dolara amerykańskiego, nowych uzgodnień USA i Chin w zakresie ograniczenia emisji CO2 oraz polityki energetycznej USA odchodzenia od energetyki opartej na węglu. Do tego dochodzi obniżenie perspektyw wzrostu gospodarczego Chin połączone z polityką energetyczną tego kraju, określaną z przyczyn bezpieczeństwa surowcowego jako „wszystko tylko nie węgiel", którego Państwo Środka ma zbyt mało.

Zachęta do inwestycji

Należy zwrócić uwagę, że wysokie ceny na rynkach międzynarodowych w latach 2011–2013 zachęcały inwestorów na świecie do inwestycji w nowe kopalnie. W efekcie znacząco wzrosła produkcja w takich krajach jak RPA, Kolumbia czy Rosja, doprowadzając do znaczącej światowej nadpodaży węgla, pomimo iż posiada on najwyższy od lat 70. udział w światowym „miksie" energetycznym. Według szacunków skala obecnej nadpodaży węgla kamiennego na rynku polskim to ponad 7 mln ton, czyli około 10 proc. rocznego wydobycia. Kryzys nadprodukcji stanowi dzisiaj jedną z istotnych przeszkód w przywróceniu rentowności polskich kopalń.

Bez dalszego ograniczenia krajowego wydobycia węgla poprzez wygaszanie najmniej efektywnych kopalń oraz poprawy konkurencyjności cenowej w eksporcie branża węglowa może pogrążyć się w wojnie cenowej, pogłębiającej już miliardowe straty finansowe, które w tym roku grożą upadłością głównych spółek węglowych. Nie jest to tylko problem w Polsce, gdzie przykładem turbulencji finansowych jest czeska spółka węglowa NWR.

Krytyczna sytuacja

W 2009 roku Nassim Taleb opublikował zasady, jak uniknąć „Czarnego łabędzia". Jedna z nich mówi, że co jest słabe, powinno upaść wcześnie, kiedy jest jeszcze małe. Z kolei coś, co może upaść, nie powinno być zbyt duże. Biorąc pod uwagę obecną sytuację strategiczną sektora węglowego na świecie oraz niską efektywność i elastyczność polskich kopalń, sytuacja branży jest rzeczywiście krytyczna oraz wymaga szybkich i często trudnych działań restrukturyzacyjnych, których obecnie podjął się rząd i zarządy spółek węglowych. Skuteczne ich przeprowadzenie może uratować polskie górnictwo, istotnie podnieść konkurencyjności polskiej gospodarki, a tym samym sprzyjać inwestycjom, wzrostowi zatrudnienia i dochodów.

Według raportu firmy McKinsey „Polska 2025 – Nowy motor wzrostu w Europie" różnica w produktywności polskiego górnictwa do średniej UE-15 wynosi aż 77 proc., co stanowi 17 proc. całego dystansu, który dzieli polską gospodarkę od najwyżej rozwiniętych krajów UE. Ale w nowoczesnych spółkach węglowych 80 proc. zatrudnionych to górnicy, podczas gdy pracownicy administracji stanowią 20 proc. Z kolei w Polsce ponad 35 proc. zatrudnionych to administracja. Dzięki sześciodniowemu cyklowi wydobycia liczba dni pracy kopalni u głównych światowych konkurentów Kompanii Węglowej jest o ponad 20–30 proc. wyższa w ciągu roku, a systemy wynagradzania w górnictwie podatnym na silne wahania koniunktury są za granicą bardziej elastyczne. Obecny model działania głównych krajowych producentów węgla jest nie do utrzymania.

Koniec czasu dyskusji

W tym kontekście warto, aby dialog pomiędzy spółkami węglowymi a pracownikami oparty był na jasnym obrazie sytuacji strategicznej polskich kopalń oraz faktach, zgodnie z zasadą, że połowa sukcesu we wdrożeniu restrukturyzacji bierze się ze zrozumienia potrzeby zmiany.

Dialog w tej sprawie trwa już jakiś czas, biorąc pod uwagę, że od maja 2014 roku działa Międzyresortowy zespół ds. funkcjonowania górnictwa węgla kamiennego w Polsce, w którego spotkaniach regularnie uczestniczy strona społeczna. Mając na uwadze przyspieszające spadki cen węgla oraz jego nadpodaż, skończył się jednak czas analiz i dyskusji, a niezbędne jest sprawne działanie. Spółki węglowe powinny przygotować się na ekstremalnie trudne dwa – trzy lata na rynku węgla. Osiągnięte porozumienie w sprawie restrukturyzacji Kompanii Węglowej jest zaledwie pierwszym, ale ważnym, krokiem na trudnej drodze do niezbędnej restrukturyzacji nie tylko Kompanii Węglowej, ale także Katowickiego Holdingu Węglowego oraz JSW.

Nie da się go przeprowadzić bez odpowiedzialnej współpracy strony społecznej oraz wielu trudnych decyzji i kompromisów. Eskalacja konfliktów i brak działania w nadziei na odwrócenie koniunktury rynkowej lub wiarę w możliwość utrzymania status quo może być nieodwracalnym błędem, przypominającym słowa Pyrrusa: „Jeszcze jedno takie zwycięstwo i będę zgubiony". Im szybsze zmiany wsparte programami ułatwiającymi zmianę kwalifikacji i podjęcie nowej pracy, tym niższe będą koszty społeczne. Tylko konsekwentna transformacja modelu działania polskich producentów węgla, połączona z prywatyzacją i częściową integracją z branżą energetyczną, daje szansę na nowoczesne i konkurencyjne polskie górnictwo, a w efekcie bezpieczeństwo energetyczne i niższe ceny energii oraz wyższy długoterminowy potencjał rozwoju polskiej gospodarki.

Autor jest dyrektorem Pionu Analiz i Strategii w PKO Banku Polskim. Artykuł wyraża poglądy osobiste autora, a nie PKO Banku Polskiego

"Czarny łabędź" to pojęcie określające koncepcję ekonomiczną zaprezentowaną przez znanego krytyka współczesnej polityki gospodarczej Nassima Taleba w 2001 roku. Zgodnie z nią istnieje tendencja do umniejszania znaczenia i prawdopodobieństwa wystąpienia nadzwyczajnych zdarzeń, które mogą mieć bardzo szerokie konsekwencje. Lekceważenie lub brak wczesnego działania w odpowiedzi na niepokojące trendy może prowadzić do głębokich kryzysów, określanych jako „Czarny łabędź". Przykładem „Czarnego łabędzia" na rynkach surowców były szoki naftowe, które spowodowały potężne turbulencje w gospodarce światowej w latach 70., czy kryzys finansowy w 2008 roku.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił