I nie chodzi tutaj wyłącznie o zakupowe nawyki. Być może uznajemy suszarkę do ubrań za ekstrawagancję, ale już zmywarkę do naczyń chciałaby mieć pewnie każda gospodyni domowa, choćby ze względu na oszczędność rąk, czasu i wody.

Nie ma, bo Polacy nie wymieniają też mieszkań tak często jak mieszkańcy zamożniejszych krajów. A w starym budownictwie instalacja zmywarki wiąże się z gruntownym remontem całej kuchni, zmianą podłączeń wody, wymianą umeblowania. Wolimy wymienić telefon. Raz, że w tym przypadku postęp technologiczny jest o wiele szybszy niż w innych dziedzinach. Dwa – operator chętnie rozłoży nam cenę jego zakupu nawet na 36 rat, nie wymagając specjalnych zabezpieczeń. Trzy – wymiana telefonu nie wiąże się ze stresującym remontem i użeraniem z fachowcami.

Przyczyna może być też taka, że jednak na Zachodzie ludzie głównie wynajmują mieszkania i domy. Rzadko kto obecnie decyduje się na zakup kosztownej nieruchomości, na którą z reguły trzeba zaciągnąć wieloletni, obciążający domowy budżet kredyt. U nas odsetek osób, które docelowo nastawiają się na mieszkanie w wynajmowanym lokalu, jest znikomy. Z reguły każdy dąży do posiadania własnego M. Co gorsza, sporo z nas wiąże się z bankiem na długie lata, deklarując spłatę co miesiąc niemałej sumki. Zwłaszcza kredytobiorcy frankowi nie mają powodów do radości, biorąc pod uwagę słabość złotego. W ich przypadku rata kredytu pochłania takie sumy, że o wymianie pralki czy lodówki mogą tylko pomarzyć.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia, którą podkreślają eksperci analizujący problem konsumpcji w Polsce – coraz więcej Polaków zatrudnionych jest na umowach zwanych przez związki pogardliwie śmieciowymi. I bardzo często nie mają szans na większe zakupy na raty.