Liczby mówią właściwie wszystko. Grupa kapitałowa Apple ponownie odnotowała rekordowe zyski, które katapultowały kapitalizację giełdową spółki na ponad 700 mld dolarów, czyniąc z niej najbardziej wartościową firmę na świecie. Dom sprzedaży internetowej Amazon po zaprezentowaniu swoich wyników za 2014 r. osiągnął wycenę przekraczającą 140 mld dolarów, co też oznacza absolutną światową czołówkę. Niedawno inwestorzy wycenili młodą firmę oferującą usługi przewozu osób Uber na ponad 40 mld dolarów.
Wspólny mianownik
Wszystkie trzy firmy zajmują się różnymi dziedzinami działalności, ale tajemnica sukcesu ich modeli biznesowych jest wspólna: wszystkie organizują cyfrowe platformy biznesowe i udostępniają je klientom.
I tak Uber organizuje na swojej aplikacji kierowców prywatnych samochodów i kojarzy ich z klientami. Apple sprzedaje dziesiątki milionów iPhone'ów, które klienci kochają z powodu oferowanych wielu aplikacji, a te z kolei są wymyślane i dostarczane przez firmy zewnętrzne. Smartfon stanowi zatem platformę, na której spotykają się użytkownicy i producenci aplikacji.
Podobny model działania przyjął Amazon. Na swoich cyfrowych platformach sprzedażowych kojarzy producentów i klientów zainteresowanych zakupem towarów, które ci pierwsi oferują. Google czy Facebook też nie są niczym innym jak platformą sprzedażowo-zakupową na lukratywnym rynku informacyjno-medialnym.
Diagnoza sprzed lat
Znaczenie platform sprzedażowych zostało zauważone i zdiagnozowane dawno temu. Już w 1937 roku brytyjski laureat Nagrody Nobla z mikroekonomii Ronald Coase w artykule „Natura przedsiębiorstwa" uzasadniał powstanie firm kosztami transakcyjnymi. Gdyby wynaleziono, budowano i sprzedawano za każdym razem ad hoc takie towary jak samochód czy lodówka, koszty transakcyjne byłyby horrendalnie wysokie i najprawdopodobniej nie uzasadniałyby wprowadzenia tych produktów na rynek. Przedsiębiorstwo zatrudniające w jednym miejscu inżynierów, sprzedawców i producentów drastycznie zmniejsza powyższe koszty, co uzasadnia jego istnienie.