Przede wszystkim zwolnień. Przemysł lotniczy, dla którego pracujemy, rządzi się prostymi zasadami i jest bardzo konsekwentny w swych zachowaniach. Najprościej ujmując, oznacza to: „więcej zamówień – więcej miejsc pracy, mniej zamówień – mniej miejsc pracy". Nasi przedsiębiorcy szacują, że negatywny scenariusz może oznaczać utratę przez Dolinę Lotniczą nawet tysiąca miejsc pracy. Oznaczałoby to o tysiąc wysoko kwalifikowanych miejsc pracy mniej dla Polski, ale, co szczególnie nas boli, to fakt, że ten cios skierowany został w borykającą się ze szczególnymi wyzwaniami Polskę wschodnią. Podkarpacie nie ma wielu atutów gospodarczych, a naszą koronną specjalizacją jest przemysł lotniczy. Nasza regionalna strategia bazuje na nim, uznaliśmy go za swą inteligentną specjalizację, zbudowaliśmy Dolinę Lotniczą i nie spodziewaliśmy się takiego uderzenia.
Wiemy, że Airbus deklaruje stworzenie 1200 miejsc pracy, i nie mamy wątpliwości co do solidności tych deklaracji, ale to teraz, dzisiaj setki rodzin mogą zostać bez środków do życia, a na nowe miejsca pracy trzeba będzie czekać kilka lat. W pierwszych latach powstaną one we Francji czy w Niemczech.
Czy silniejsza obecność Airbusa w Polsce nie jest warta wyrzeczeń?
Airbus to wspaniała firma i każda jej nowa obecność przemysłowa w Polsce jest niezwykle ważna. Dolina Lotnicza walczy z powodzeniem o inwestorów zagranicznych od początku swego istnienia, czyli od 13 lat. Amerykańskie Pratt & Whitney, Hamilton Sundstrand, Sikorsky, Goodrich, francuska Snecma, niemieckie MTU czy włoskie Agusta i Avio zainwestowały u nas miliardy dolarów i wykreowały tysiące miejsc pracy, nie warunkując tego uzyskaniem dostępu do naszego rynku. Zrobiły to, doceniając korzystne warunki biznesowe oferowane przez Polskę. Czy wzięto pod uwagę, jakie przesłanie wysyłamy do takich inwestorów, którzy całymi latami budowali swą wiarygodność, przynosząc do naszego kraju najnowsze technologie i najwyższej jakości miejsca pracy? Cieszy nas zainteresowanie Polską wykazywane przez Airbus, ale uważamy, że rząd powinien podejmować działania, które nie powodowałyby tak poważnych zagrożeń. To nie może być wsparcie jednych regionów kosztem innych. Wielu naszych pracowników nie może zrozumieć takiego egoizmu bogatszych i bardziej wpływowych.
Rząd deklaruje powstanie Wyżyny Lotniczej.
Nasze środowisko nie rozumie tej koncepcji. Jeśli to miałaby być swego rodzaju druga Dolina Lotnicza, to świadczyłoby to o kompletnym braku zrozumienia, czym jest klaster przemysłowy i jakie w nim funkcjonują mechanizmy. Dolina Lotnicza była spontaniczną, oddolną inicjatywą przemysłowców, którzy zrozumieli, że choć konkurują ze sobą, to na co dzień muszą ze sobą współpracować. Zorganizowaliśmy się, wypracowaliśmy strategię działania, a następnie konsekwentnie od lat budujemy nasz klaster, angażując w to nasze pasje, czas i wysiłek. Wymagało to od nas wielu poświęceń i codziennej walki. W ciągu tych lat klaster powiększył się z 18 członków do 130, wykreowaliśmy tysiące miejsc pracy, a roczna sprzedaż eksportowa wzrosła z 200 mln dol. do 2 mld dol. W przypadku Wyżyny Lotniczej obserwujemy oficjeli rządowych odgórnie inicjujących nowy byt. To jest zaprzeczeniem filozofii klastrowej i nie wróży dobrze tej propozycji. Powoływanie się przy tym na Dolinę Lotniczą odbierane jest przez wielu z nas jako drwina z naszego nieszczęścia. Patrzymy z niedowierzaniem i zażenowaniem na urzędniczą nadgorliwość liderów Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych deklarujących z taką łatwością stworzenie tysięcy nowych miejsc pracy w Wyżynie Lotniczej, ponieważ wiemy, jak długi i trudny jest to proces, i rozumiemy też, że to odbędzie się naszym kosztem. My już nie liczymy na czyjąkolwiek pomoc, my tylko chcemy, aby nam nie szkodzono.