Energa podnosi, że Polskie Sieci Elektroenergetyczne nie wykorzystały wszystkich możliwości przed włączeniem 20. stopnia zasilania, a konkretnie negawatów (usługa ta umożliwia dobrowolną redukcję poboru prądu przez firmy w zamian za specjalne wynagrodzenie). Ma rację?
Formułowanie takich tez jest wyrazem braku zrozumienia mechanizmów, jakie działają w energetyce. Rozważaliśmy skorzystanie z tzw. negawatów, ale okazało się, że byłby to niewystarczający instrument, żeby zapewnić bezpieczeństwo pracy krajowej sieci elektroenergetycznej. Sytuacja była na tyle poważna, że w ciągu zaledwie kilku godzin mieliśmy niedobór mocy sięgający 2500 MW. Tymczasem, dzięki negawatom moglibyśmy zmniejszyć zużycie mocy o ok. 200 MW. Jedynym możliwym i uzasadnionym rozwiązaniem było ograniczenie poboru mocy przez wszystkich zobowiązanych do tego odbiorców i rozłożenie tego obowiązku sprawiedliwie.
To może warto rozszerzyć usługę redukcji zapotrzebowania na energię na większą liczbę odbiorców?
Będziemy rozpisywać kolejne przetargi na tzw. negawaty. Rozważamy też zmianę systemu wynagradzania firm dysponujących negawatami. Trudno jednak zgodzić się z propozycjami niektórych przedsiębiorców, by otrzymywali oni opłaty równie wysokie jak spółki energetyczne, które utrzymują w gotowości swoje bloki. Wysuwanie takich roszczeń przez niektórych przedsiębiorców w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa państwa to żerowanie na kryzysie. Oczywistym jest, że powinniśmy płacić więcej tym inwestorom, którzy budują elektrownie dla bezpieczeństwa systemu.
Przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych 20. stopień zasilania może wrócić za rok?