Te najbardziej znane, które robią karierę na Zachodzie, najczęściej w USA dostają „zastrzyki" finansowe idące w setki milionów dolarów, a ich wyceny szybko idą w dziesiątki miliardów.

Na tym tle polskie strat-upy wspierane przez inwestorów kilkoma milionami czy (rzadko) kilkoma dziesiątkami milionów złotych prezentują się na razie skromnie, podobnie zresztą jak cały rynek finansowania młodych firm. Widać jednak postęp: gdy przed rokiem przygotowywałam tekst o finansowaniu start-upów, zaskoczyły mnie opinie, że w Polsce nie ma problemu ze zdobyciem kilkuset tysięcy czy kilku milionów złotych na początkową fazę rozwoju. Trudniej jest na kolejnym etapie, gdy ambitne firmy planujące następny, globalny już skok potrzebują wielokrotnie większych kwot. Jak jednak pokazują opisane przez nas przykłady Travelist.pl czy Kodyrabatowe.pl, w czasach globalnych rynków tę trudność można pokonać. Prężne firmy, które potrafią zadbać o promocję, przyciągają fundusze z zagranicy, które na całym świecie łowią inwestycyjne okazje.

Unijne środki na innowacje, rozwój gospodarki i rosnąca grupa zamożnych Polaków z wolną gotówką sprawią, że w najbliższych latach pieniędzy dla autorów dobrych pomysłów na biznes nie zabraknie. Problem w tym, że szefowie funduszy już teraz przyznają, że o atrakcyjne projekty jest dziś trudniej niż o środki na ich rozwój. Kluczem są innowacyjne pomysły, które nie biorą się przecież z pieniędzy, ale z głów. Dlatego tak ważny jest wysoki poziom szkół i uczelni oraz budowa społecznego kapitału zaufania – już od przedszkola. Tak, by młodzi Polacy uczyli się rozwiązywać problemy, a nie testy, i potrafili pracować w grupie. Potem, gdy część z nich utworzy start-upy, które mają ciekawy pomysł i determinację, by wprowadzić go w życie, będą mogli przebierać w ofertach dofinansowania.