Strategiczne spółki – chronić czy prywatyzować

Po wyczerpaniu takich dotychczasowych czynników wzrostu, jak rozwój eksportu, poprawa wydajności w sektorze prywatnym i napływ inwestycji zagranicznych czy funduszy unijnych, jednym z najbardziej oczywistych jest podniesienie wydajności w sektorze publicznym.

Publikacja: 14.10.2015 21:27

Dominik Radziwiłł

Dominik Radziwiłł

Foto: piotr nowak

Nawiązując do artykułu Tomasza Reguckiego „Chrońmy strategiczne spółki. Ale nie tak", zamieszczonego we wrześniu br. w „Rzeczpospolitej", i nadchodzącej konferencji Instytutu Allerhanda, pragnąłbym włączyć się do dyskusji – nie odnosząc się jednak do konkretnych zapisów prawnych nowej ustawy ani też do konkretnych transakcji, które mają bądź miały niedawno miejsce na polskim rynku – zastanawiając się przez pryzmat historii prywatyzacji w Polsce nad polityką właścicielską Skarbu Państwa i jej ewentualnymi skutkami dla polskiej gospodarki.

Wychodząc z socjalizmu, polska gospodarka była przestarzała i niewydajna, za to prawie w całości pod kontrolą państwa. W związku z tym przez pierwsze lata wolności priorytetem rządów było sprywatyzowanie dużej liczby przedsiębiorstw. Powstało nawet specjalne ministerstwo, o którego zadaniach świadczyła nazwa – Ministerstwo Przekształceń Własnościowych, zwane resortem prywatyzacji.

Ministerstwo starało się aktywnie odpowiadać na popyt inwestorów, w większości zagranicznych, wystawiając na sprzedaż akcje i udziały spółek, które mogły cieszyć się ich zainteresowaniem. Efektem tych działań było powstanie w Polsce, często na bazie dawnych przedsiębiorstw państwowych, wielu konkurencyjnych i nowoczesnych sektorów gospodarki, takich jak bankowość, przemysł cementowy czy samochodowy. W początkowych latach po przełomie prywatyzacja była priorytetem, a jej efektem miało być całkowite sprywatyzowanie gospodarki.

Wygaszanie prywatyzacji

Później społeczne i polityczne poparcie dla prywatyzacji spadało i poszczególne rządy spowolniły jej proces, równocześnie tworząc listy strategicznych sektorów czy spółek niepodlegających przyszłym przemianom własnościowym.

Listy te powstawały często arbitralnie, bez szczegółowych, pogłębionych analiz skutków ekonomicznych, uwzględniając najczęściej bieżące potrzeby polityczne. Trudno je więc nawet określić jako w pełni świadomą politykę właścicielską Skarbu Państwa.

Trzeba tu podkreślić, że m.in. dzięki szerokiej prywatyzacji od 1989 roku Polska, opierając się na dynamice sektora prywatnego, dokonała spektakularnego przełomu gospodarczego będącego przykładem sukcesu na skalę światową.

W pierwszej dekadzie XXI wieku, wraz z dalszym rozwojem Polski, kolejne rządy całkiem świadomie spowalniały proces prywatyzacji gospodarki, a światowy kryzys, który dotarł do Polski w 2009 roku, uzmysłowił decydentom, że kapitał ma ojczyznę i że rola państwa oraz jego różnych instytucji w momencie kryzysu nabiera szczególnej odpowiedzialności.

W takiej sytuacji należało poważnie się zastanowić nad polityką właścicielską Skarbu Państwa i przewartościować ją. Zastanowić się, jaką rolę mają odgrywać spółki będące pod kontrolą państwa, czy powinny zostać sprywatyzowane czy wręcz przeciwnie. Czy ich rolą ma być wprowadzanie w życie polityki państwa, generowanie dochodów budżetowych w postaci dywidend czy wreszcie generowanie przychodów dla budżetu przez sprzedaż akcji, głównie pakietową na GPW.

Mocna pozycja państwa

W 2012 roku podjęto i ogłoszono decyzję, że rząd kończy z prywatyzacją. Resort, który już pod koniec 1996 roku zmienił nazwę z Prywatyzacji na Skarb, oficjalnie poinformował, że nie będzie już tworzył planów prywatyzacji i pozostawi sobie kontrolę nad strategicznymi spółkami. Ogłoszono, że ewentualna sprzedaż pakietów akcji w spółkach strategicznych będzie możliwa jedynie do poziomu gwarantującego utrzymanie kontroli korporacyjnej. Tym samym prywatyzacja, w jej rozumieniu z początków transformacji, została całkowicie zatrzymana, zamrażając strukturę własności w polskiej gospodarce.

Uwagę na to zwrócił coroczny raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego o Polsce z lipca 2015 roku., w którym podkreślono, że udział Skarbu Państwa w gospodarce, określony jako udział „państwowych" spółek w grupie największych niefinansowych przedsiębiorstw, o skumulowanej sprzedaży przekraczającej poziom PKB – sięgnął prawie 50 proc., podczas gdy następne w tym zestawieniu Czechy miały ok. 20-proc. udział, a Francja czy Szwecja w granicach 10 proc., nie mówiąc o Wielkiej Brytanii, gdzie jest on praktycznie zerowy.

Zauważono także, że poziom ten nie uległ większym zmianom przez ostatnich dziesięć lat, podczas gdy w ogromnej większości krajów rozwiniętych znacznie się obniżył. MFW nie komentował tej sytuacji, zrobił tylko „test rynkowości" i stwierdził, że rentowność niefinansowych firm sektora publicznego, a także dochodowość PKO BP i PZU są wyższe niż przeciętna rentowność ich odpowiedników w sektorze prywatnym.

Niska wydajność w sektorze publicznym

Renomowana firma doradcza McKinsey & Company w swoim niedawnym raporcie „Polska 2025. Nowy motor wzrostu w Europie" już tak uspokajająca nie jest. Zwraca uwagę na to, że „pierwszoplanową rolę w rozwoju gospodarczym Polski w ostatnich latach odegrał sektor prywatny. Dziś ma aż 80-procentowy udział w trzech istotnych wskaźnikach gospodarczych – eksporcie, zatrudnieniu i wartości dodanej brutto (GVA)". Sektor publiczny zdecydowanie pozostaje w tyle. McKinsey podkreśla drastyczną różnicę w wydajności pracy pomiędzy polskim sektorem publicznym a jego odpowiednikami w rozwiniętych krajach europejskich, sięgającą nawet kilkudziesięciu procent!

Raport sugeruje, że dotychczasowe motory wzrostu w postaci rozwoju eksportu, poprawy wydajności w sektorze prywatnym, napływie inwestycji zagranicznych czy funduszy unijnych powoli są, bądź wkrótce będą, na wyczerpaniu, a zatem Polska, aby móc kontynuować swój wyścig z doganianiem poziomu życia krajów Europy Zachodniej, musi poszukać nowych motorów wzrostu. Jednym z najbardziej oczywistych jest podniesienie wydajności w sektorze publicznym.

Wiemy, że potencjał jest tu ogromny – pytanie natomiast pozostaje, jaką metodą, w jaki sposób? Czy państwo reprezentowane przez Ministerstwo Skarbu jest w stanie poprawić zarządzanie w największych spółkach energetycznych czy kopalniach węgla, czy też warto wrócić do koncepcji prywatyzacji i zgodzić się na utratę na rzecz inwestorów prywatnych kontroli w spółkach uważanych za strategiczne? Pytanie jest otwarte. Stawką jest dalszy dynamiczny rozwój polskiej gospodarki.

Dominik Radziwiłł pełnił funkcję podsekretarza stanu w latach 2009–2012, następnie dyrektora w Międzynarodowym Funduszu Walutowym w Waszyngtonie. Weźmie udział w dyskusji na temat ochrony interesów skarbu państwa w trakcie obrad IV Polskiego Kongresu Regulacji Rynków Finansowych FinReg 2015 w Warszawie

Nawiązując do artykułu Tomasza Reguckiego „Chrońmy strategiczne spółki. Ale nie tak", zamieszczonego we wrześniu br. w „Rzeczpospolitej", i nadchodzącej konferencji Instytutu Allerhanda, pragnąłbym włączyć się do dyskusji – nie odnosząc się jednak do konkretnych zapisów prawnych nowej ustawy ani też do konkretnych transakcji, które mają bądź miały niedawno miejsce na polskim rynku – zastanawiając się przez pryzmat historii prywatyzacji w Polsce nad polityką właścicielską Skarbu Państwa i jej ewentualnymi skutkami dla polskiej gospodarki.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację