Maya Ozbayoglu, Mikołaj Gumulski: W sprawie Zielonego Ładu premier działa wbrew woli swoich wyborców

20 lat temu prawica straszyła zagładą polskiej wsi i rolnictwa po wejściu do UE, straszy i dziś. Ale wtedy rządzący nie ulegli histerii. Teraz Donald Tusk gra na antyzielonoładową nutę. Wbrew interesowi ogółu społeczeństwa.

Publikacja: 20.05.2024 04:30

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: Fotorzepa, Michał Kolanko

Z okazji 20-lecia wstąpienia Polski do Unii Europejskiej media przypomniały ówczesną antyunijną propagandę. Nic z koszmarów prawicy się nie ziściło. Zwłaszcza nie uległa zapowiadanej zagładzie polska wieś i rolnictwo. Przeciwnie. Tymczasem trwająca właśnie kampania przed wyborami do europarlamentu upływa – zupełnie jak przed referendum akcesyjnym – pod dyktando prawicowej narracji o obronie polskiej wsi i rolnictwa przed złą Unią Europejską i jej Zielonym Ładem. Tylko teraz szef rządu wyłonionego w jesiennych, przełomowych wyborach parlamentarnych w zaskakujący sposób zrywa z proeuropejskim kursem sił demokratycznych w Polsce.

Kluczowe wybory europejskie

Te wybory będą miały fundamentalne znaczenie dla przyszłości europejskiego projektu. Jego integralność i wartości demokratyczne są jednak zagrożone przez ruchy populistyczne, wspierane przez zaskakujące koalicje rozmaitych lobby, na przykład agrobiznesów i grających na destabilizację Zachodu aktorów zewnętrznych, np. Rosję. Polska, jako kraj, który w wyniku mobilizacji szerokich mas społecznych odrzucił populizm, jest postrzegana w Europie szczególnie pozytywnie i powinna umiejętnie tę przewagę wykorzystywać, zarówno w polityce europejskiej, jak i krajowej. Wyzwania, jakie kryzys klimatyczny i przyrodniczy stawiają przed Europą, powinny być traktowane konsekwentnie w duchu wypracowanych w kończącym swą kadencję europarlamencie polityk zwanych zbiorczo Zielonym Ładem.

Czytaj więcej

Noblistka z ekonomii: opodatkujmy 3000 osób. Sposób na walkę ze zmianami klimatu

Rząd Donalda Tuska, także ze względu na dobrą koniunkturę dla Polski w europejskiej polityce i zbliżającą się polską prezydencję w Radzie UE, powinien postępować w sposób szczególnie odpowiedzialny, przygotowując konkretny plan transformacji naszej gospodarki: od rolnictwa po energetykę. Tym samym odpowiedziałby na realne potrzeby ogółu społeczeństwa, a nie tylko tych najbardziej widocznych na ulicach i w mediach społecznościowych. Gorączkowe, podyktowane strachem przed naporem antyekologicznych narracji prawicy decyzje Donalda Tuska i jego niektórych koalicjantów, w postaci wycofywania się z zielonych polityk, w dłuższej perspektywie oznaczają szkody dla tych, w imię których są podejmowane – rolników i zwykłych obywateli.

Zła reakcja na protesty rolnicze

 W ciągu ostatnich miesięcy byliśmy świadkami masowych protestów rolniczych na terenie całej Unii Europejskiej, wskutek których doszło do wycofania się z kluczowych zapisów środowiskowych w ramach Europejskiego Zielonego Ładu (EZŁ) i Wspólnej Polityki Rolnej (WPR). Chodzi m.in. o rezygnację z planów redukcji użycia pestycydów o połowę do 2030 r., porzucenie obietnic wprowadzenia zakazu wszystkich, z wyjątkiem najważniejszych, toksycznych chemikaliów stosowanych w produktach konsumenckich codziennego użytku czy też odejście od planów ograniczenia emisji pochodzących z hodowli zwierząt gospodarskich, mimo znaczącego wpływu rolnictwa na klimat (to dokładnie 10 proc. unijnych emisji).

Pod znakiem zapytania stoi również przyszłość tzw. prawa odbudowy zasobów przyrodniczych (z ang. Nature Restoration Law), które miałoby zrenaturyzować 20 proc. terenów lądowych i morskich Wspólnoty. Wśród krajów, które wypowiedziały się przeciwko proponowanemu prawu, znalazła się Polska, argumentując swoje stanowisko sytuacją wokół protestów rolniczych mimo tego, że prawo to nie nakłada żadnych dodatkowych obowiązków na rolników.

Zielony Ład oczami dużych producentów kontra realia małych i średnich gospodarstw

 Wśród polskich protestujących dominują hasła o zakazie importu ukraińskich produktów rolnych i odstąpieniu od Zielonego Ładu. Problem z Ukrainą nie ma łatwego rozwiązania, bo dotyczy światowego rynku i istniał też przed otwarciem rynku unijnego na produkty sąsiada. Na niekorzystne dla polskich rolników światowe ceny pszenicy duży wpływ ma także rosnący eksport z Rosji, o czym protestujący zdają się nie pamiętać.

Natomiast jeżeli chodzi o EZŁ, to wbrew temu, co słyszymy na ulicach, ma on na celu rozwiązanie jednego z głównych problemów rolnictwa, jakim są powiększające się różnice dochodowe między mniejszymi i większymi gospodarstwami, w tym rolnictwem wielkoobszarowym. Główne cele EZŁ i WPR zakładają zniwelowanie tych różnic oraz ochronę małych gospodarstw, które stanowią większość na terenie całej Unii. W Polsce aż 74 proc. rolników (ok. miliona gospodarstw) gospodaruje na przestrzeni mniejszej niż 10 ha i łącznie posiada ok. 25 proc. polskich gruntów.

Czytaj więcej

Unia Europejska zmienia zdanie. Zielony Ład w odwrocie

Pomoc ta polegałaby m.in. na zwiększonych płatnościach redystrybucyjnych, interwencjach w zakresie małego przetwórstwa, wsparciu na rozwój handlu detalicznego i uzupełniającym wsparciu dla młodych rolników. Ponadto nowa wersja WPR w większym stopniu wiąże też wsparcie ze stosowaniem praktyk przyjaznych dla środowiska. To z kolei wpisuje się m.in. w oczekiwania konsumentów, dla których jakość żywności i wpływ jej produkcji na środowisko mają coraz większe znaczenie.

Ugorowanie – o co chodzi z tym hasłem?

 Jednym z najbardziej budzących sprzeciw rolników rozwiązań jest nakaz ugorowania – czyli nieprowadzenia produkcji rolnej na części gruntów, w przypadku WPR ten odsetek wynosi 4 proc. Warto jednak się bliżej przyjrzeć problemowi, zamiast szerzyć kłamstwa i straszyć takimi hasłami, jak „dziś 4 proc. ugorowania, jutro zakaz używania samochodów”.

Jakość polskich gleb należy do najniższych w Europie. Rolnictwo od lat zmaga się też z suszami, co bezpośrednio przekłada się na plony i zyski rolników, a w dobie postępujących zmian klimatu sytuacja będzie się tylko pogarszać. Ugorowanie jest istotne przede wszystkim dla zadbania o jakość gleb. Dobrej jakości gleby m.in. lepiej zatrzymują i magazynują wodę, co również częściowo ma wychodzić naprzeciw problemom związanym z suszami.

Obowiązek ugorowania zapisany w WPR na lata 2023–2027 dotyczy tylko gospodarstw powyżej 10 ha, a tak jak już wyżej zostało wspomniane – prawie trzy czwarte polskich gospodarstw ma poniżej 10 ha, co zwalnia je z tego obowiązku. Odstąpienie od tej zasady może oznaczać zwiększenie produkcji w krajach, w których dominują duże gospodarstwa (jak Francja czy Niemcy). To z kolei może się negatywnie odbić na sytuacji większości polskich rolników, co pokazuje zupełnie inny obraz skutków ugorowania niż ten promowany przez organizatorów protestów rolniczych.

Czego naprawdę chcą Polki i Polacy?

 Podczas gdy tylko mała część społeczeństwa, reprezentująca głównie interesy dużych agroholdingów i skrajnie prawicowych ugrupowań, wychodzi na ulice, protestując przeciwko zielonym regulacjom, znacząca większość polskiego społeczeństwa obserwująca te wydarzenia z boku jest zupełnie innego zdania i też zgodnie z tymi poglądami oddała głos 15 października. Jak wynika z raportu Instytutu Spraw Publicznych, jakość żywności liczy się dla 95 proc. Polek i Polaków, a lokalność żywności i jej bezpośrednie pochodzenie od rolnika – dla około trzech czwartych społeczeństwa.

Początkowy kształt Europejskiego Zielonego Ładu, bez ostatnich zmian postulowanych przez m.in. polski rząd, miał odpowiadać na te potrzeby. Jednak obecna postawa Donalda Tuska i niektórych jego koalicjantów sprawia, że zarówno interesy przyrody, od której zależymy jako ludzkość, jak i bezpośrednio Polek i Polaków nie są brane pod uwagę. Nie da się produkować zdrowej żywności w zanieczyszczonym środowisku. Nie urośnie ona również na spustynniałych glebach, a pszczoły miodne i dziko żyjące nie zapylą roślin, które stanowią ponad jedną trzecią naszej codziennej diety, bo ich fizycznie zabraknie na skutek zaniku bioróżnorodności i nadmiernego stosowania toksycznych pestycydów.

Antyzielonoładowa narracja nie sprzyja poparciu dla Tuska i KO

Przymilanie się przez obóz demokratyczny do zrewoltowanej grupy rolników zaczęło się już przed wyborami samorządowymi. Niestety, nie dało to dodatkowych punktów rządzącej koalicji, wśród rolników wygrało bowiem PiS. Zatem nie udała się próba „appeasmentu” tego środowiska przez KO, a szkody wynikające z osłabiania i rozwadniania europejskiej zielonej agendy zostaną z nami na lata.

Taktyka obłaskawiania protestującej grupy rolników przez premiera Donalda Tuska mogła wzmocnić pozycję jego przeciwników politycznych – skrajną, eurosceptyczną prawicę. Jak wynika z badań społecznych, stosując prawicową retorykę i tym samym rezygnując z własnej agendy, centrowi politycy, zamiast przyciągać elektorat prawicy, tak naprawdę wzmacniają już istniejące ugrupowania skrajnie prawicowe, tym samym zagrażając integralności UE. Stwarzają dla nich pole do wygłaszania swoich poglądów, ostatecznie przegrywając walkę o głosy. Zamiast reagować na protesty rolnicze, które są podsycane przez konkretne grupy interesów i lobby, używając narzędzi skrajnej prawicy i samemu przybliżając się do tej retoryki, Donald Tusk i jego partia powinni odpowiadać na potrzeby rolników według swoich zasad i postulatów obiecanych własnym wyborcom kilka miesięcy temu, m.in. w ramach „100 konkretów”.

Adekwatne wprowadzenie tych polityk może być gwarantem naszego bezpieczeństwa: żywnościowego, klimatycznego, ale i – szerzej – demokratycznego w ramach silnej wspólnoty europejskiej. Stabilniejszy klimat, czystsze środowisko, większa różnorodność biologiczna to są również elementy, które zarówno przyczynią się do lepszych warunków produkcji dla środowisk rolniczych, na czym Polska będzie mogła budować swoją konkurencyjność, jak i zagwarantują zdrowszą żywność dla konsumentów.

Takiej Polski życzy sobie większość naszego społeczeństwa – również takiej Polski, która dostaje na realizację tych progresywnych polityk wystarczające środki od silnej, demokratycznej i ambitnej Unii Europejskiej. W tym celu potrzebne są jednak zarówno adekwatne do skali problemu działania polskiego rządu, jak i zmobilizowane społeczeństwo gotowe pójść na wybory 9 czerwca i wybrać nową, silną grupę osób godnie nas reprezentującą.

Maya Ozbayoglu

Aktywistka klimatyczna, jedna z pięciu osób, które w 2021 r. pozwały Skarb Państwa za bezczynność w sprawie kryzysu klimatycznego

Mikołaj Gumulski

Koordynator kampanii klimatycznych w Greenpeace Polska

Z okazji 20-lecia wstąpienia Polski do Unii Europejskiej media przypomniały ówczesną antyunijną propagandę. Nic z koszmarów prawicy się nie ziściło. Zwłaszcza nie uległa zapowiadanej zagładzie polska wieś i rolnictwo. Przeciwnie. Tymczasem trwająca właśnie kampania przed wyborami do europarlamentu upływa – zupełnie jak przed referendum akcesyjnym – pod dyktando prawicowej narracji o obronie polskiej wsi i rolnictwa przed złą Unią Europejską i jej Zielonym Ładem. Tylko teraz szef rządu wyłonionego w jesiennych, przełomowych wyborach parlamentarnych w zaskakujący sposób zrywa z proeuropejskim kursem sił demokratycznych w Polsce.

Pozostało 94% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację