Marcin Zieliński, Mateusz Michnik: Bank z papieru

Wynik Narodowego Banku Polskiego stał się narzędziem propagandy i wsparcia poprzedniego rządu.

Publikacja: 13.03.2024 03:00

Prezes NBP Adam Glapiński

Prezes NBP Adam Glapiński

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

W sierpniu 2023 roku, gdy rząd Prawa i Sprawiedliwości przygotowywał projekt ustawy budżetowej, zapisał po stronie dochodów 6 mld zł z tytułu wpłaty z zysku NBP. Podstawą do tego były informacje otrzymane przez Ministerstwo Finansów od NBP. Pod koniec lutego media ujawniły, że według wstępnej wersji sprawozdania finansowego NBP strata za ubiegły rok wyniesie 20,8 mld zł.

Sprawę szybko skomentowało Biuro Prasowe NBP, które zapewniło, że strata jest „papierowa”, „ujemny wynik finansowy nie może być w żadnym stopniu kryterium oceny zarządzania bankiem centralnym”, a „używanie straty jako kryterium negatywnej oceny banku w obecnej politycznej kampanii przeciwko NBP jest niezrozumiałe i szkodliwe dla Polski”. Przywołało przy tym publikację Banku Rozrachunków Międzynarodowych wskazującą m.in., że „straty i ujemne kapitały własne nie wpływają bezpośrednio na zdolność banków centralnych do skutecznego działania” oraz że „zarówno w normalnych czasach, jak i w trakcie kryzysów banki centralne należy oceniać w oparciu o to, czy wypełniają swój mandat”.

Zysk wynikiem „bardzo dobrej pracy”

W 2021 roku, gdy polski bank centralny osiągnął zysk na poziomie niemal 11 mld zł, Adam Glapiński odtrąbił „wielki sukces”, którego „nie można dezawuować w żaden sposób”, bo „jest to wynik bardzo dobrej pracy kilku departamentów Narodowego Banku Polskiego”. Wówczas NBP zysk ten „wypracował”. Skoro według Adama Glapińskiego ówczesny bardzo wysoki zysk był „wynikiem bardzo dobrej pracy kilku departamentów Narodowego Banku Polskiego”, to teraz powinien przyznać, że bardzo wysoka strata jest efektem ich „bardzo złej pracy”.

Tutaj sprawę po części wyjaśnia przywoływana przez Biuro Prasowe NBP publikacja Banku Rozrachunków Międzynarodowych, która wskazuje, że na skutek realizowania programów skupu aktywów banki centralne mają teraz w swoich bilansach długoterminowe walory przynoszące niskie odsetki. Finansują je zobowiązaniami powiązanymi z bieżącymi stopami procentowymi. Ponieważ te w ostatnim czasie w ramach zacieśniania polityki monetarnej istotnie wzrosły, to obecnie odsetki płacone przez banki centralne są wyższe niż odsetki przez nie otrzymywane. Ewentualne zyski i straty banków centralnych są jednak efektem ubocznym, a nie celem polityki pieniężnej.

Dodatkowo w przypadku gospodarek rozwijających się (takich krajów jak Polska), które posiadają duże rezerwy walutowe, wpływ na wynik finansowy banku centralnego mają jeszcze wahania kursowe, przy czym wpływ ten dla opinii publicznej może być nieintuicyjny – zysk banku centralnego rośnie, gdy emitowana przez niego waluta osłabia się, a spada, gdy waluta się umacnia.

To właśnie po to, by zwiększyć zysk, którego lwia część jest przekazywana do budżetu, polski bank centralny pod koniec 2020 roku przeprowadził pamiętną „szarżę w celu osłabienia złotego”. Po ostatnich wyborach złoty się umocnił, gdyż odsunięcie PiS od władzy spotkało się z bardzo pozytywną reakcją rynków.

Jaki jest mandat NBP

Co najistotniejsze, publikacja Banku Rozrachunków Międzynarodowych już na samym początku wskazuje, że „zarówno w normalnych czasach, jak i w trakcie kryzysów banki centralne należy oceniać w oparciu o to, czy wypełniają swój mandat”. I tutaj tkwi podstawowy problem z działalnością NBP. Zgodnie z konstytucją Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza, a według ustawy podstawowym celem jego działalności jest utrzymanie stabilnego poziomu cen. Ustalony przez RPP cel inflacyjny to 2,5 proc. rocznie. Tymczasem za prezesury Adama Glapińskiego od połowy 2016 roku inflacja wynosi średnio 5,4 proc. rocznie, a w ubiegłym roku wynosiła średnio aż 11,4 proc..

Przyczyn bardzo szybkiego wzrostu poziomu cen nie można doszukiwać się, jak chciałby tego NBP, tylko w czynnikach zewnętrznych i niezależnych od polityki pieniężnej i fiskalnej, takich jak pandemia i wojna. Jeszcze przed wybuchem pandemii Covid-19 inflacja była wyższa od górnego odchylenia od celu – w trzech pierwszych miesiącach 2020 roku przekraczała 4 proc. Na tym powinna skupiać się krytyka poczynań polskiego banku centralnego za prezesury Glapińskiego. Wynik finansowy – wbrew temu, co chciałby sam Glapiński, gdy NBP osiągał wysokie zyski, i czego chcieliby politycy obecnej koalicji rządzącej, gdy polski bank centralny ponosi ogromną stratę – nie może być kryterium oceny jego działalności.

Wyborcze zasilenie budżetu zyskiem NBP

Zastanawiające jest jeszcze jedno. Niemal cały zysk NBP wpłaca do budżetu i już na etapie tworzenia projektu budżetu rząd może zapisać po stronie dochodów kwotę, jaką planuje otrzymać od banku centralnego. Najwyższą wpłatę z zysku NBP rząd wpisał do projektów budżetu tworzonych w 2019 i 2023 roku. Te dwa lata poza ratowaniem projektu budżetu wpłatą z zysku NBP łączy coś jeszcze: odbyły się w nich wybory parlamentarne.

W sierpniu 2019 roku, przed wyborami parlamentarnymi, ówczesny premier Mateusz Morawiecki propagandowo ogłosił budżet państwa „bez deficytu” na 2020 rok. Jednym z ważnych źródeł „zrównoważenia” budżetu była wpłata z zysku NBP w kwocie niemal 7,2 mld zł – możliwa dzięki poluzowaniu zasad obciążającego zysk tworzenia rezerwy kursowej. Bez tego, jak przyznał sam Glapiński, mielibyśmy „wieloletni okres braku zysku NBP”.

Cztery lata później manewr ten powtórzono – tym razem jednak planowane wydatki w porównaniu z dochodami okazały się zbyt wysokie, by można było dzięki wpłacie z zysku NBP budżet „zrównoważyć”. Ale można było za to przynajmniej trochę rekordowy deficyt przed wyborami obniżyć.

Marcin Zieliński jest prezesem zarządu i głównym ekonomistą fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju, Mateusz Michnik jest młodszym analitykiem ekonomicznym FOR

W sierpniu 2023 roku, gdy rząd Prawa i Sprawiedliwości przygotowywał projekt ustawy budżetowej, zapisał po stronie dochodów 6 mld zł z tytułu wpłaty z zysku NBP. Podstawą do tego były informacje otrzymane przez Ministerstwo Finansów od NBP. Pod koniec lutego media ujawniły, że według wstępnej wersji sprawozdania finansowego NBP strata za ubiegły rok wyniesie 20,8 mld zł.

Sprawę szybko skomentowało Biuro Prasowe NBP, które zapewniło, że strata jest „papierowa”, „ujemny wynik finansowy nie może być w żadnym stopniu kryterium oceny zarządzania bankiem centralnym”, a „używanie straty jako kryterium negatywnej oceny banku w obecnej politycznej kampanii przeciwko NBP jest niezrozumiałe i szkodliwe dla Polski”. Przywołało przy tym publikację Banku Rozrachunków Międzynarodowych wskazującą m.in., że „straty i ujemne kapitały własne nie wpływają bezpośrednio na zdolność banków centralnych do skutecznego działania” oraz że „zarówno w normalnych czasach, jak i w trakcie kryzysów banki centralne należy oceniać w oparciu o to, czy wypełniają swój mandat”.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił