Parytetu płci wprawdzie nie ma, ale prawie 35-proc. udział kobiet (jest ich dziewięć w 26-osobowym gabinecie Donalda Tuska) to już pewien krok w polityce równościowej. Podobnie jak kilkakrotnie powtarzana w exposé żeńska forma ministerialnych stanowisk: zamiast pań minister mają być ministry (choć sam premier nie zawsze pamiętał o tej zmianie).
Co więcej, w rządzie Donalda Tuska to kobiety pokierują większością nowych ministerstw – w tym resortu do spraw przemysłu, d.s. społeczeństwa obywatelskiego, d.s. polityki senioralnej i do spraw równości. Podobnie jak za czasów PiS, kobieta stanie też na czele Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS), któremu – na prośbę nowej szefowej resortu Agnieszki Dziemianowicz-Bąk – przywrócono w nazwie pracę. Jak podkreślał Donald Tusk, ta zmiana nazwy to także kwestia godnościowa – dowód na to, że państwo szanuje wysiłek ciężko pracujących Polek i Polaków.