Trudno mi się pogodzić z brakiem zrozumienia dla ciężkiej i niewdzięcznej pracy kierowców ciężarówek. Bo emocje emocjami – w końcu każdemu zdarza się wkurzyć na „wyścig słoni” – ale warto jednak pamiętać, że dla nich czas gra dużo większą rolę niż dla większości kierowców osobówek. I nie chodzi tylko o to, czy wyrobią się gdzieś w ustawowo ograniczonym czasie jazdy, ale zdarza się nawet tak – i to wcale nierzadko – że jak np. we Włoszech nie zdążą dojechać do fabryki przed zamknięciem magazynu, dajmy na to, w piątek, to muszą gdzieś na parkingu czekać na załadunek aż do poniedziałku. Nie zazdroszczę.

Czytaj więcej

Krzysztof Adam Kowalczyk: Słuszny szlaban na wyprzedzanie

Oczywiście aspekt ludzki to jedno, a drugie to gospodarka. Bo jak na zaplanowany poniedziałek nie dowiozą gdzieś koniecznych części, to zdarza się, że staje cała produkcja – i znowu: wcale nierzadko, bo to codzienne problemy polskiej branży logistycznej. I takie opóźnienia potem dotykają nas wszystkich jako klientów rozmaitych branż. Dlaczego więc, widząc „wyścig słoni”, tak rzadko myślimy, że to w naszym interesie ktoś spieszy się do fabryki?

Jasne, transport można zwolnić. Ale bądźmy świadomi, że to podwyższy koszty. Transportu i produkcji. I może nawet to ma pewien sens, będzie np. bezpieczniej na drogach. Ale jakbyśmy zdjęli trochę nogę z gazu w osobówkach, też byłoby przecież bezpieczniej. A mam przekonanie graniczące z pewnością, że nam wcale nie zawsze się spieszy i często „grzejemy” bez sensu. Może więc to nie w jadących zgodnie z przepisami ciężarówkach jest problem?

Czytaj więcej

Koniec wyścigów tirów na polskich drogach. Rząd szykuje radykalny zakaz