Robert Kuraszkiewicz, Maciej Stańczuk: 7 sposobów jak pokonać kryzys energetyczny

Problemy polskiej energetyki wymagają wdrożenia zarządzania kryzysowego, ale i właściwego podejścia do długoterminowej strategii, która musi się opierać na dekarbonizacji i rozwoju OZE.

Publikacja: 22.07.2022 03:00

Robert Kuraszkiewicz, Maciej Stańczuk: 7 sposobów jak pokonać kryzys energetyczny

Foto: Shutterstock

Bezpieczeństwo energetyczne jest najważniejszym wyzwaniem po zapewnieniu podstawowego bezpieczeństwa narodowego, a w dzisiejszych czasach jest nawet jego częścią. Dlatego dla przyszłości polskiej gospodarki i społeczeństwa jest ono tak istotne. I jest tym ważniejsze, że świat stoi u progu rewolucji cyfrowo-energetycznej, która radykalnie zwiększy znaczenie dostaw energii elektrycznej.

Wyzwania wieku elektryczności

XXI wiek będzie wiekiem elektryczności i transformacji energetycznej. Zapewnienie bezpiecznej, stabilnej i relatywnie taniej energii jest nie tylko kwestią racji stanu, ale także tworzeniem podstaw dla rozwoju polskiej gospodarki i polskiego społeczeństwa. Kryzys wywołany agresją rosyjską tylko wyostrzył problemy, które stoją przed polską i europejską energetyką.

Największy kraj UE – Niemcy – niewątpliwie popełnił kosztowny błąd w swojej polityce, stawiając na rosyjski gaz jako paliwo przejściowe w procesie transformacji energetycznej. Musimy sobie jednak zdać sprawę z tego, że i my mamy problem: polski system elektroenergetyczny jest w stanie krytycznym z powodu wieloletnich zaniedbań i strategicznych błędów, a pokonanie kryzysu energetycznego będzie dla nas dużo trudniejsze i cięższe niż dla Niemiec.

Co najmniej przez kilka najbliższych lat będziemy żyli z ryzykiem blackoutu, bezpieczny margines błędu nie istnieje. Na dodatek horyzont inwestycyjny w tej branży to lata, a w wypadku energetyki jądrowej dekady. Dzisiaj przeżywamy skutki decyzji podjętych (lub nie) 5–7 lat temu. Skutki decyzji obecnych zobaczymy za lat kilka.

Do 2014 r. Polska była eksporterem netto energii elektrycznej. Wynikało to z nadwyżek mocy, które mieliśmy w systemie jeszcze dzięki inwestycjom gierkowskim i restrukturyzacji polskiego przemysłu po 1989 r., która zmniejszyła potrzeby energetyczne polskiej gospodarki. Od 2014 r. jesteśmy importerem netto i jakkolwiek samo w sobie nie jest to złe, to już ratunkowy charakter tego importu jest problemem. Krótko mówiąc, zwiększający się z roku na rok import energii ratuje polską energetykę przed blackoutem.

Krytyczną datą dla polskiej energetyki jest rok 2025, kiedy powinno zakończyć się wsparcie dla starych bloków węglowych, które – w porozumieniu z Komisją Europejską (KE) – uzyskują publiczne wsparcie w ramach rynku mocy. Zabraknie wtedy w polski systemie nawet 8 GW sterowalnej mocy (na 52 GW obecnie zainstalowane), których nie ma czym zastąpić. Dla jasności trzeba zaznaczyć, że wyłączenia te nie wynikają z opresji KE – bloki powinniśmy byli wyłączyć już znacznie wcześniej z powodu ich wieku i nieefektywności.

Główną przyczyną obecnej krytycznej sytuacji jest brak strategicznej decyzji dotyczącej odtworzeniowych inwestycji w nowe moce. Ostatnie strategiczne decyzje, jakie podjęto, dotyczyły inwestycji w moce węglowe w latach 2011–2014 (Kozienice, Jaworzno, Opole). Było potem niezrozumiałe zahamowanie rozwoju energetyki odnawialnej.

Polski rząd teoretycznie broni polskiego węgla, ale w ostatnich latach nie uruchomił żadnych jakościowo nowych inwestycji w segmencie wydobycia i generacji energii z tego paliwa. Najpierw w latach 2015–2017 zmusił polskie firmy energetyczne do inwestycji/utopienia miliardów złotych w „kupno” polskich kopalń i wykup po zawyżonych cenach innych aktywów węglowych od inwestorów zagranicznych (PGE kupiło aktywa EDF za 4,8 mld zł, a Enea – aktywa ENGIE za 1,3 mld zł), a w tej chwili próbuje zdjąć z nich ten ciężar.

Przeciągające się decyzje dotyczące zdjęcia z bilansów polskich firm energetycznych aktywów węglowych (i przekazania do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego) zahamowały inwestycje remontowe w stare bloki (grozi to wzrostem ryzyka ich awaryjności) i uniemożliwiają wielkie inwestycje tychże firm w energetykę odnawialną. A zegar blackoutu tyka...

Skutki embarga

Krótkoterminowe decyzje związane z embargiem na import rosyjskiego węgla istotnie pogarszają sytuację. Polska zdecydowała wprowadzić embargo 15 kwietnia, wcześniej niż inne kraje europejskie. Fakt, że zabrakło węgla także grupom energetycznym kontrolowanym przez państwo, zadaje kłam oficjalnym komunikatom, że nie sprowadzały one tego paliwa z Rosji.

Wygląda na to, że podejmując decyzję, nikt nie policzył i nie zweryfikował możliwości logistycznych importu węgla z innych kierunków niż rosyjski. Nikt nie monitorował tendencji w popycie na węgiel według odbiorców czy asortymentów. Okazało się, że nie przeprowadzono analizy kierunków dostaw w sytuacjach awaryjnych, nie porównywano wielkości zapotrzebowania z możliwościami jego zaspokojenia, nie analizowano wąskich gardeł w portach czy na kolei. Wygląda to na kompletny chaos. Problem powstał na własne życzenie, teraz będzie „rozwiązywany” w sposób, który ma rozmyć odpowiedzialność decydentów. Powstanie cały system dopłat, przez co wzrośnie inflacja i dług publiczny.

To dopiero przygrywka

Prawda jest taka, że węgla w Polsce już brakuje, a dzisiejsze braki, które powodują unieruchomienie produkcji energii, to dopiero przygrywka. Trzeba zaznaczyć, że każde paliwo węglowe ma inną charakterystykę i skład chemiczny. Sypanie kolumbijskiego miału do polskich bloków, a są takie sygnały, grozi zmniejszeniem efektywności, awariami, a w najgorszym razie wypadkami.

Ostatnio mieliśmy momenty, kiedy polski system energetyczny funkcjonował praktycznie bez żadnej rezerwy mocy. W takiej sytuacji nawet drobne awarie, które mogą zawsze zdarzyć, powodują, że polska energetyka balansuje na krawędzi. W latach 2022–2023 nie możemy liczyć ze strony innych krajów Europy na takie wsparcie jak wcześniej. Francja, która ze swoimi elektrowniami jądrowymi była przez wiele lat eksporterem energii, w tym roku i przyszłym będzie jej importerem. Z powodu ryzyka awarii systemów chłodzenia w elektrowniach jądrowych produkcja energii będzie tam w 2022 r. aż o jedną trzecią mniejsza niż w 2021, co w kryzysie wywołanym wojną jest złą informacją dla Europy.

Co zrobić

Jednak problemy polskiego sektora energetycznego nie wynikają tylko z kryzysu wywołanego wojną. Owszem, wymagają na pewno wdrożenia bieżącego zarządzania kryzysowego, ale i właściwego podejścia do długoterminowej strategii, która musi się docelowo opierać na dekarbonizacji i rozwoju alternatywnych dla węgla pierwotnych źródeł energii. Co w taki wypadku możemy zrobić?

1. Natychmiast przygotować program funkcjonowania polskiej gospodarki jesienią i zimą tego roku przy ograniczeniach wynikających z braku odpowiednich ilości energii elektrycznej, węgla i gazu. Skoordynowane zarządzanie kryzysowe powinno być kierowane z poziomu rządowego. Dobra wiadomość jest taka, że nic nie wskazuje, by miały wystąpić zakłócenia w zaopatrzenia w paliwa ropopochodne, ale ceny pozostaną wysokie;

2. Pilnie przygotować i wdrożyć program inwestycji w rozwój nowoczesnych, rozproszonych sieci przesyłowych. Dzisiaj nie są one w stanie przyjąć istotnie większych ilości energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych;

3. Natychmiast odblokować inwestycje w energetykę odnawialną, przy zagwarantowaniu nowych metod na tym rynku, jak np. bezpośrednie umowy PPA (Power Purchase Agreement) pomiędzy producentami energii odnawialnej i odbiorcami przemysłowymi), cable pooling (np. współdzielenie sieci przesyłowej przez farmę wiatrową i fotowoltaiczną). W horyzoncie roku 2025 tylko OZE są w stanie zwiększyć w dużej skali ilość dostępnej energii elektrycznej, a na dodatek zmniejszyć jej cenę dla gospodarki i obywateli;

4. Wdrożyć nowoczesne cyfrowe systemy zarządzania stroną popytową (DSR) na rynku energetycznym. Systemy te muszą być otwarte na konkurencję sektora prywatnego;

5. Pilnie zdjąć z bilansów polskich firm energetycznych aktywa węglowe, co pozwoli im realizować inwestycje w alternatywne źródła energii;

6. Wraz z wiarygodnym programem inwestycji w nowoczesne sieci i jakościowy rozwój energii odnawialnej zaproponować w Brukseli przedłużenie wsparcia dla węglowego systemu rezerwy mocy w horyzoncie 2030 r. Polska, podobnie jak Niemcy, postawiła na gaz jako paliwo przejściowe w okresie transformacji energetycznej i już dzisiaj widać, że ten model jest nie do zrealizowania, więc musimy mieć możliwość przedłużenia funkcjonowania rezerwy mocy w polskim systemie, opartej na energetyce węglowej;

7. Kontynuować programy inwestycji w energię wiatrową na morzu i w energetykę jądrową ze świadomością, że jądrowa jest w stanie zacząć działać w dużej skali w Polsce w drugiej połowie lat 30. (miejmy nadzieję, że SMR-y zaczną funkcjonować szybciej), a morska w horyzoncie 5–10 lat.

Nie da się uniknąć problemów w polskim sektorze energetycznym, ale tym bardziej nie stać nas na dalsze zaniedbania. Sprawa najważniejsza: transformacja energetyczna jest największym wyzwaniem dla Polski w najbliższym czasie, dlatego jej strategia powinna być oparta na konsensusie wszystkich głównych sił politycznych. Jest to duże wyzwanie dla polskiej klasy politycznej. Musi się ona porozumieć w tej sprawie, bo od transformacji zależy konkurencyjność polskich firm i możliwości dalszego rozwoju polskiego społeczeństwa.

Robert Kuraszkiewicz w latach 2011–2016 był wiceprezesem i prezesem Stowarzyszenia Energii Odnawialnej, w latach 2016–2020 wiceprezesem i prezesem Banku Pocztowego. Maciej Stańczuk jest doradcą ekonomicznym Konfederacji Lewiatan, członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację