Podobno ten człowiek to kawał sukinsyna? – dopytywał o nikaraguańskiego dyktatora Anastasio Somozę Garcię prezydent USA Franklin Delano Roosevelt. – Bez wątpienia – odparł sekretarz stanu Cordell Hull. – Ale to nasz sukinsyn.
Zimna wojna przyniosła w kolejnych dekadach wysyp takich sukinsynów. Zachód przymykał oczy na kolejnych wojskowych dyktatorów i dopiero upadek ZSRR wyznaczył moment upadku większości z tych reżimów.
Jedną z konsekwencji rosyjskiej inwazji na Ukrainę będzie prawdopodobnie powrót epoki odwracania wzroku. W poniedziałek rano delegacja amerykańskich senatorów blisko związanych z Białym Domem stanęła w drzwiach rezydencji prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro. Ledwie trzy lata temu Waszyngton uznał legalność władzy wenezuelskiej opozycji, zerwał stosunki dyplomatyczne z Caracas i – jeżeli wierzyć medialnym przeciekom – obstawiał jakiś zamach stanu, który odsunąłby „kierowcę autobusu” (taką profesją parał się Maduro przed laty) od prezydenckiego fotela.
W Białym Domu trwa dyskusja nad podobną wycieczką – tym razem do Rijadu, na spotkanie z rzeczywistym liderem państwa, następcą tronu, księciem Mohammedem bin Salmanem. A przecież pamiętamy, że brutalne morderstwo saudyjskiego dziennikarza i krytyka domu Saudów Dżamala Chaszukdżiego, zlecone jakoby osobiście przez Salmana, schłodziło relacje z Waszyngtonem. „To oskarżenie rani moje uczucia” – stwierdził kilka dni temu książę w pierwszym od dawna wywiadzie dla magazynu „The Atlantic”. Wstępna cena za zwiększenie dostaw ropy na Zachód została zatem podana jak na tacy.
W Wiedniu dobiegają końca negocjacje wokół porozumienia nuklearnego z Iranem, zerwanego przed kilkoma laty przez administrację Donalda Trumpa. Rozmowy ruszyły kilka tygodni temu i wbrew wcześniejszym obawom poszły całkiem gładko. Irańczycy chcieli dobić targu. I pewnie by dobili na dniach, gdyby nie fakt, że Rosja – jako jedno ze światowych mocarstw biorących udział w negocjacjach – zażądała, by jej relacje handlowe z Iranem były wyłączone spod nakładanych na nią sankcji.