Współcześnie polityka pieniężna sprowadza się głównie do zmieniania wysokości oficjalnych stóp procentowych. Banki centralnie często mają skłonność to kręcenia jedynym im dostępnym „pokrętełkiem" – podstawową stopą procentową – to w lewo, to w prawo, nawet gdy brak po temu merytorycznej podstawy w skrupulatniejszej analizie sytuacji gospodarczej. Ma to często miejsce w trakcie przyspieszonej/wysokiej inflacji.

Wyższe stopy procentowe a inflacja
Bank centralny, który w takich okolicznościach, działając wedle swojej najlepszej wiedzy, nie podnosiłby swojej podstawowej stopy procentowej, naraża się na powszechną krytykę. Zwłaszcza ze strony mediów i domorosłych ekspertów, uwielbiających proste diagnozy i proste recepty: „Inflacja? Podnieść stopy!".
Ale dlaczego właściwie wyższe stopy procentowe miałyby hamować inflację? Często sądzi się, że w jakiś bliżej nieokreślony sposób „studzą (raczej niezdefiniowane) oczekiwania inflacyjne", co ma się przekładać na spowolnienie tempa wzrostu płac i cen. Do tej doktryny radzę nie przywiązywać większego znaczenia.
Na uwagę zasługuje natomiast dość prawdopodobny mechanizm negatywnego oddziaływania podwyższanych stóp procentowych na rozmiary kredytu zaciąganego przez gospodarkę prywatną (gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa niefinansowe) w bankach komercyjnych. Nie ulega bowiem wątpliwości, że nadmierne rozmiary kredytu (względnie jego za wysoka dynamika) mogą przyczyniać się do przyspieszenia inflacji. Oczywiście, pojęcie „nadmierności" zależy od wielu okoliczności...